piątek, 19 grudnia 2014

Fortepian Szopena


"Dobra kupa - dobre życie" - jak mówi jedna z wielu fekaistycznych mądrości. Dziś Zosia zrobiła dobrą kupę. Podziwialiśmy ją wspólnie, wystawiając głośno noty za styl i odległość:
- Ładna kupa.
- Ładna, duża, zdrowa...
- Szkoda, że nie różowa - wtrąciła Zosia.
Ideał sięgnął bruku.  

środa, 10 grudnia 2014

Ryspis


Podobno dawno temu, gdy Gruzini poczuli kaprys, by mieć własny alfabet, udali się do Grigorija z Nareku, najbardziej znanego ówcześnie ormiańskiego mędrca.
- Mistrzu, dasz nam jakiś alfabet?
Mistrz jadł akurat makaron, który wymienił na inny alfabet z delegacją włoską (która podobno przywiozła go z Chin), wziął w garść odrobinę i rzucił na ścianę, mówiąc głosem ociekającym hojnością i sosem :
- Macie!
Prawosławne i ormiańskie ikony nie są malowane czy rysowane, tylko pisane. Pewnie dlatego, że na początku było słowo. Zosia przyszła dziś po sesji plastycznej zamyślona jak święty Jerzy po walce ze smokiem.
- Co narysowałaś córeczko?
- Narysowałam pisanie.
Gdyby ktoś chciał nabyć mało używany alfabet, to wymienimy za makaron. Może być z sosem.


Rysowane pisanie, żeby nie powiedzieć vis'a'vis.


Wigilijny zając jako bonus.


Gruziński alfabet w darze od Ormian i alfabet rosyjski w darze od świętego Cyryla. Całość na muzeum człowieka, który wielu ludziom darował wolność. Uwolnił ich ciała od konieczności oddychania.



wtorek, 9 grudnia 2014

Wielki Elektronik

Zrobiłem to pierwszy raz w życiu.
Nigdy wcześniej mnie to nie kręciło, nie czułem potrzeby, nie miałem czasu.
Rozebrałem ją.
Zrobiłem to. Ale to był dopiero początek.
Potem bezlitośnie przerżnąłem!
Tak! Nie miałem oporów moralnych. Ani grama.
To trwało chwilkę. Przerzynanie kabelków jest łatwe. Moc Jedi podpowiedziała mi, które druciki uratują równowagę sił w moim domu. Jasna strona mocy znów zwyciężyła.
Mogli wstawić lepszą muzyczkę do tej zabawki. Cichszą, łagodniejszą. Po prostu inną.
Naprawdę nigdy nie bawiło mnie bawienie się w majstra od elektrotechniki. Ale na każdego przychodzi potrzeba wyższego rzędu.
Napisałem ten tekst z poczucia dumy zmieszanego z poczuciem winy. Gdy Zosia będzie już w stanie przeczytać sobie ten prosty żołnierski tekst okraszony prawie prawdziwymi prostymi żołnierskimi wyrazami, miejmy nadzieję, że zrozumie i wybaczy. Mam nadzieję, że zrozumieją je też i wybaczą wierni czytelnicy blagów parentingowych.
A gdyby mieszkańcy Studnisk chcieli wprowadzić trochę ciszy w swoje lokale, zainfekowane badziewną melodią z plastikowej rybki, (a wiem, że 25 takich tworów trafiło, zresztą przez moje osobiste ręce, do okolicznych dzieci) to ja potrafię je rozbroić bez naruszania właściwości zabawowych, skądinąd całkiem przyjemnych.
 Mógłbym śmiało wystąpić na spotkaniu anonimowych superbohaterów i wykrzyknąć dumnie: byłem świętym Mikołajem! Jestem Wielkim Elektronikiem!


Komuś odjąć dźwięki z zabawki?


A komu zabawki?

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Nocne marzenia wegetarianki


Trudny do zniesienia dla młodego, żądnego krwi żołądka jest przymusowy (choć bynajmniej nie fanatyczny) wegetarianizm poczęty z fanaberii rodziców, którzy nasłuchali, naczytali i nawdychali się mądrości żywieniowych (bynajmniej nie od babci). Podobno dziecko nasiąka jakoby skorupka dietą z kaszy z warzywami i prędzej czy później będzie naśladować rodziców w szczytnym dziele nie konsumowania cielęciny, przynajmniej tej ze sklepu.
Podobno świnie uprawiają wyczynowe paralotniarstwo...
W nocy podświadomość jak fala przypływu wyrzuca z nas to co najlepsze na brzeg łóżka. Zośka w momencie lunatycznym oblizała się i wymamrotała wyraźnie:
- Ja chciałam zjeść skórkę od świnki Peppy.
Ja to rozumiem córeczko! Ja, bezideowy wegetarianin łamię się z chrupnięciem jak przypieczona skórka na młodej świni. Trzeba to przerwać, bo zaczną się nocne marzenia o pieczonym kaczorze Donaldzie, kotletach z baranka Shauna albo o steku z Krecika.
Trzeba jechać do babci, tam musi być mięso.  

sobota, 29 listopada 2014

Szczęśliwa rodzina

Rodzina. Mama, Tata i dwoje dzieci. Uprzedzam - to nie nasza. Zosia namalowała znajomą familię. Konkurs polega na rozpoznaniu rodziny. Podobieństwo do osób rzeczywistych zamierzone!


Doprawdy, nie ma się czego wstydzić. Na prawidłowe odpowiedzi czekamy pod adresem!

sobota, 22 listopada 2014

Róż(ne) róż(niste)

"Róż(ne) róż(niste)"

Zosi życzenia podchoinkowe są różowe. Hulajnoga albo mała gitarka. Skłaniając się osobiście ku drugiej z wymienionych opcji wpisałem na popularnym serwisie aukcyjnym hasło: "różowe ukulele". Około 30 propozycji potwierdziło, iż popyt ukształtował podaż.
Zosia na pewno chciałaby ukulele sześciostrunowe, żeby móc pożyczyć Tacie, który jako tako (jako Tato) gra na sześciostrunowej gitarce. Może ktoś ma na sprzedaż? Kwestię różu w razie czego rozwiążemy inaczej.
Z ostatnich życzeń wynika, że nawet sama choinka powinna być zdecydowanie różowa.

Jasełka

"Jasełka"

- Zosiu, pochwal się babci, jaką rolę będziesz miała na jasełkach!
- Nie - to Jagienka, upajająca się wymawianiem przeczenia, wciela się w rolę rzecznika prasowego siostry.
- No pochwal się, że będziesz aniołkiem!
Zosia nie ma szczelin od pękania z dumy:
- Ale ja chcę być kotkiem!
Babcia, obeznana z kulturą ludową, robi w myślach szybki przegląd pochodów kolędniczych od morza do Tatr.
- Ale na jasełkach nie ma kotka...
- Ja chcę być heloł kitą!
Ani chybi, Tata będzie musiał napisać współczesną wersję, z Vaderem jako Herodem.


Blues Sisters też mogłyby przyjść z kolędą do stajenki.

czwartek, 20 listopada 2014

Angeliny

"Angeliny"

Zosia niejedno ma imię. Zależnie od fantazji, aktualnej sytuacji towarzyskiej albo wpływu Bogini Popkultury - Motylda, Iga, Tosia albo Bilbo. Dzisiaj Angelina.
- Jestem Angelina! - taki autochrzest jest ważnym elementem ceremonii.
Komentarz nasunęła prawdopodobnie sama Bogini Popkultura:
- Angelina Jolie - nie mogę się powstrzymać, for Pitty's sake.
Zosia, tfu, przepraszam, Angelina, nie lubi ingerencji z zewnątrz:
- Nie, my z Jagienką będziemy dwie Angeliny, a ty będziesz Jolie.
Tego dnia czułem się jak piękny koń. Albo szybka kobieta.
- Jolie! Gdzie jesteś? Jolie! Chodź Angelina, poszukamy Jolie'go.
Zemsta Bogini Popkultury jest słodka. Albo gorzka, zależnie od punktu smakowania.





poniedziałek, 17 listopada 2014

Wybory

"Wybory"

Zosia, przyswoiwszy fragmenty anarchistycznego uświadamiania przez Tatę, dzieli się z Mamą, z lekką tylko nutą niepewności wskazując zieloną świetlicę wiejską w Studniskach Dolnych:
- Mamo, tu mieszkają wybory?
Wybory, córeczko, mieszkają wszędzie i zawsze. Tu i teraz. Tam i potem. I nawet soczysta, dobrze wykształcona anarchia na nie nie pomoże. To się nie zmienia. Zresztą, gdyby wybory coś zmieniały, to by ich zakazano.


Domorosłe jeżozwierze

"Domorosłe jeżozwierze"

Długie okresy nie pisania o córkach wskazują na problemy. Z czasem, przestrzenią, chorobami wieku dziecięcego i dorosłego albo z ogólnym marudzeniem wszechświata.
A potem przychodzi dzień, w którym Zosia pyta Jagienkę:
- a pobawimy się w jeżozwierze?
I wszystko mija.  

wtorek, 4 listopada 2014

Szybkospacz

"Szybkospacz"

Sezon na wypominki: Mama wypomina Tacie, że szybko zasypia. Zosia próbuje wbić się w rozmowę i zrobić sobie reklamę:
- A ja śpię powolutku.
 Jak założymy wiadomo-że-lepiej-brzmiącą-po-angielsku organizację "Slow Sleeping", to nie zrobimy skrótu z pierwszych liter, obiecuję.

środa, 15 października 2014

Oksymoron

"Oksymoron"

Zosia w chwili zachwytu nad światem połączonej z ubieraniem łączy naszą prywatną rodzinną nazwę koszulki bez rękawów z przymiotnikiem o bardzo pozytywnym wydźwięku:
-Jaka śliczna oblechówa!
 Oblech, to według słownika miejskiego slangu osoba obrzydliwa, robiąca paskudne i odrażające rzeczy w naszym towarzystwie. Oblechówa to, przynajmniej według prywatnego rodzinnego klucza, immanentna część garderoby tejże osoby (teoretycznie powinna być z dziurkami!). Śliczna oblechówa to oksymoron wysokiej klasy literackiej.

niedziela, 12 października 2014

Fauna Ameryki

Poranne kotłowanie na łóżku. Wszyscy, we własnym dobrze pojętym interesie, odkrywają w sobie żyłkę odkrywcy. Zosia odkrywa Tatę i przykrywa siebie, Mama odkrywa Tatę i przykrywa Jagienkę, Tata czuje się jak Przedkolumbijska Ameryka i leży pokrytą lodowcami Alaską na zachód. Jagienka rzuca się jak Santa Maria po falach i odkrywa wszystko jak leci, wrzeszcząc:
- Haiti, Haiti!
Mama, po kilku próbach bycia odkrytą, stara się wprowadzić trochę porządku na pokładzie:
- Zosiu, nie odkrywaj mnie, bo będzie mi zimno w plecy i złapię wilka.
Zosia edukuje mamę w kwestii występowania wilczych watah na Górnych Łużycach:
- Ale mamo, w naszym domu nie ma wilków.
Może jednak trzeba zapalić w piecu, żeby się bestie nie zalęgły?


Jagienka zastanawia się, czy nie zostać w przyszłości pasterzem kotów.

sobota, 4 października 2014

Krasnoludki

"Krasnoludki"

Wzruszona Mama próbuje wydobyć na wierzch emocjonalność córki w obliczu ważnych momentów w życiu:
- Zosiu, czułaś coś, jak byłaś pasowana na przedszkolaka?
Córka, widząc rysujące się w głębiach źrenic oczekiwania rodzicielki, szybko wertuje pliki w mózgu, mające zastąpić tradycyjne w przypadku raportów z przedszkola "nic":
- Krasnoludki! - pada zaskakująca, acz mieszcząca się w ramach czasowych odpowiedź.
- Krasnoludki? - Mama jest zdziwiona, ale nie wstrząśnięta. O zmieszaniu nie ma mowy - A gdzie?
- W brzuchu.
Ciekawe, czy Sanepid wie o krasnoludkach w przedszkolu?
A może problem jest dużo większy...? 


Tak się wygląda w trakcie doświadczania krasnoludków. Gdyby ktoś pytał.

piątek, 3 października 2014

Naleśnik

"Naleśnik"

Wujek Sebek Samo Zło jest wujkiem lubianym. Za szczerość i podejście. Podobno działa tutaj zasada staropolskiej przekory - skoro Sebek nie lubi dzieci, to dzieci, na złość, lubią Sebka. Dziś (chciałbym wierzyć, że w ramach komplementu, aczkolwiek nie jest to proste do udowodnienia) Sebek zagaił do Zośki:
- Ale z ciebie Naleśnik!
Zośka nie czuje kulinarnej strony swojej osobowości:
- Ja nie jestem naleśnik, tylko nazywam się Zosia.
Sebek brnie podtrzymywany nadzieją na zwycięstwo w starciu, w myśl zasady, że kłamstwo powtarzane staje się prawdą, a umysł trzylatki nie wytrzyma konfrontacji z kilkudziesięcio-(już)-letnią marynatą z cynizmu z sarkazmami:
- Na pierwsze Zosia, na drugie Naleśnik.
Zosia kontruje, powodując techniczny nokaut w pierwszej rundzie:
- Na drugie danie!
Zatkało kakao. To w ramach popicia drugiego dania.  


Jagienkę tak rozbawił tekst Zosi, że natychmiast pobiegła podzielić się nim z mamą.

niedziela, 28 września 2014

sobota, 27 września 2014

Człowiek witruwiański

Głupia sprawa.
Wiadomo, że daleki jestem od chwalenia się talentem córki, ale mamy w domu Leonarda da Vinci w rajtuzach.

Człowiek wpisany jest chcąc nie chcąc w jajo.

czwartek, 25 września 2014

Geo-mądrość

"Geo-mądrość"

Rozmowy na tematy geograficzne prowadzone są głównie w celu rozpoznania terenu, w którym się mieszka. Wiadomo, gdyby ktoś spytał, żeby na wszelki wypadek wprowadzić w błąd:
- Zosiu, gdzie ty mieszkasz?
- W Studniskach.
- W Dolnych czy w Górnych?
- W nie durnych!
Następna lekcja będzie o tym, że ludzi dzielimy na mądrych i głupich. I wspólnie zastanowimy się, do której grupy należymy i do której chcielibyśmy należeć.


Dziewczyny zdecydowanie ani w Dolnych ani w Górnych. 

środa, 24 września 2014

Klasyk klasyków

"Klasyk klasyków"

Rozmowa o literaturze, oprócz innych składników podrzędnych zdania, niejednokrotnie wymaga dopełnień:
- Zosiu, powiedz pani Ani, jaką książkę wczoraj czytaliśmy? "Dzie..."?
- Dzie czytaliśmy?
- W łóżku córeczko... "Dzieci z Bu...?"
- Dzieci zbóje!
Z pozdrowieniami dla Astrid Lindgren.

wtorek, 23 września 2014

Ja Ja

"Ja Ja"

Relacje z przedszkola bywają nudne:
- Zosiu, a kto najwięcej wie w przedszkolu?
- Ja.
- A kto siedzi najprościej?
- Ja.
- A kto najładniej śpiewa?
- Ja.
- A kto najwięcej je?
- Ja.
Nasza córka jest ewidentną perfekcjonistką. Jak Niemcy.
- Córeczko, i pewnie jeszcze najlepiej w przedszkolu znasz niemiecki, co?
- Ja.
A podobno Niemcy są mimo wszystko jak ludzie - są dobrzy Niemcy i źli Niemcy.
- A Maja zbiła mnie dziś w przedszkolu. Nocnikiem.
 Polacy natomiast nie gęsi i kreatywnością słyną.


Pewność siebie 13 w skali do 7. Barwna postać...

niedziela, 21 września 2014

Reinkarnacja

"Reinkarnacja"

Jagienka uwielba zawirowania fizyczne, do migotania błędnika:
- Zosiu, łap Jagienkę, żeby nie upadła!
Upadłość jest prawdopodobnie jedynym celem kręcenia (się) Jagienki. Mam przeczucie, że w jednej z alternatywnych przyszłości poradzi sobie jako szefowa firmy. Zosia jest nastawiona filozoficznie, pytania są najważniejsze:
- A dlaczego?
- Bo jesteś starsza, mądrzejsza i większa! - tak zwana "Triada Klasycystyczna". Jedno z trzech zwykle jest trafne. Zosia, w nastroju hipotetycznym preferuje zawirowania czasowe:
- A jak się urodzę, to będę malutka, prawda?
Co najmniej kilkaset milionów mieszkańców Azji (z zasady nie obchodzących rocznicy śmierci, bo przecież dusza jest prawdziwie nieśmiertelna) potwierdzi to bez namysłu.
Wiecie, że nirwana to stan oderwania od bytu? Tylko pamiętajcie o pisowni rozłącznej!


Dziewczyny osiągają nirwanę pod stołem jedząc chrupki. Jagienka poleca.



czwartek, 11 września 2014

Działka na poprawę humoru

"Działka na poprawę humoru"

Czy ja się przejmuję, że dziadek Romek wmówił swojej wnuczce - a mojej córce Zofii (państwo pozwolą...), iż ja - syn wspomnianego i ojciec powyższej, wiszę u niego na działce na wiśni jako strach na szpaki? Nie przejmuję się. Nie przejmowałem się, dopóki córka nie powiedziała, że jestem pajacyjny.
Chociaż z bycia pajacyjnym też da się wyżyć.
No to się wyżywam.
I żyję.


Ktoś musi pajacować, aby poważnym mógł być ktoś.

Made in China

"Made in China"

Urabianie córki w ramach wyrobienia nastroju do przyszłych wspólnych podróży:
- Zosiu, chcesz pojechać do Chin?
- Tak. Chcę polecieć samolotem. Kupimy różowy samolot i polecimy.
Kupić, nie kupić, pourabiać warto...  

środa, 3 września 2014

Spór o inwestyturę

"Spór o inwestyturę"

W wieczornej kuchni trwa niezbyt zażarta dyskusja po bardzo zeżartej kolacji:
- Kto wybiera dyrektora szkoły muzycznej?
- Minister?
- Starosta?
Mama i tata nie mają pewności, w przeciwieństwie do Zosi, która strzela z przekonaniem o własnej nieomylności graniczącym nieomal z chęcią zjedzenia żelka:
- Wujek!
Wszak Pismo mówi: "Gdzie ojca nie ma, tam wuja słuchał będziesz!". Bo wuj to wuj.



Wuj Filip myśli, kogo wybrać. 

wtorek, 2 września 2014

Zero

"Zero"

Pierwszy dzień w przedszkolu dostarcza wrażeń. Zwłaszcza babci.
- I co, Zosiu, jak tam było? W co się bawiliście? Dużo tam w przedszkolu zabawek? Co jadłaś? A najadłaś się? Jakiego koloru masz szafkę? A pani jest fajna? Co ta pani opowiadała? Co robiła?
- Nic.
Liczbę zero wynaleźli Hindusi, wyznawcy dżinizmu, co ogłosili 25 sierpnia 458 roku. 1 września 2014 roku historia zatoczyła koło, Zośka zdefiniowała zero po raz kolejny a bociany są już w pół drogi do Maroka.
I co z tego? I nic.

poniedziałek, 1 września 2014

Menu

"Menu"

Pierwszy oficjalny dzień w przedszkolu jest bardzo ekscytujący. Zwłaszcza dla babci.
- A co jadłaś na obiad Zosiu?
- Zupę - Zosia jest lakoniczna, acz stosunkowo konkretna.
- I co jeszcze? - babcia indaguje ze szczerym zainteresowaniem w głosie.
- I jedzenie.
Wywnioskowaliśmy wspólnie, że jedzenie było na drugie, co jest w zasadzie logiczne. Tylko babcia była ciut niepocieszona brakiem szczegółów. Zosia, jako osoba o dużej empatii, postanowiła uzupełnić informacje:
- Sushi nie było.
Podobno w poniedziałki w przedszkolu w Studniskach Dolnych akurat nie serwują.


A tymczasem w domu na obiad były pieczone buraczki z własnego ogródka z sezamem i majerankiem pomarańczowym. To zdjęcie zaspokaja naszą rodzinną potrzebę podzielenia się jedzeniem przez internet.


czwartek, 28 sierpnia 2014

Psychoanaliza

"Psychoanaliza"

Spałem już w wielu niewygodnych sytuacjach.
Na przykład na budowie gdzieś w północnych Włoszech. Na wale przeciwpowodziowym koło Dublina. Na takim jednym wielkim kamieniu w Himalajach. Albo na stole pod schroniskiem Hoernlihuette w drodze na Matterhorn.
Rany, jak ja się wtedy wyspałem. Na tym stole zwłaszcza. Dużo świeżego powietrza, cisza, spokój, ciepły śpiwór i niebo gwieździste nade mną. To nie kant, tak było.
A we własnym łóżku, szerokim i nie za miękkim się nie wysypiam. Kiedy Jagienka kopie mnie w głowę, metodycznie próbując złamać mi nos (na razie na szczęście udaje się jej tylko złamać mi noc) tęsknię za tym stołem.
Artur B. zwany Blachą, z którym zdobyłem Matterhorna, nie kopał tak jak Jagienka, nie szarpał przez sen za włosy jak Zośka ani nie przytulał się tak ciasno jak Agata.
Tęsknię za Blachą. Czy mam problemy z tożsamością seksualną, panie doktorze? Czy za małe łóżko?


Na ławce też chyba kiedyś spaliśmy


Czy Matterhorn nie przypomina jakiegoś symbolu, panie Freud?

wtorek, 12 sierpnia 2014

Jazz

"Jazz"

Zośka przy pianinie improwizuje z muzyką i tekstem:
- Potwór między nogami... Potwór obraża chłopców...
Już jej więcej nie poślę na półkolonie do Gminnego Ośrodka Kultury!


Zośka i jej ekumeniczny instrument łączący sztuki muzyczne i plastyczne.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Kantor wymiany czasów

"Kantor wymiany czasów"

Zabawa w szopping jest zabawna do momentu, gdy na stół trzeba rzucić karty. Płatnicze. Póki co wymiana jest mniej lub bardziej barterowa. Zośka za ladą pełną piasku:
- Co pan chciałby?
Tata sięga wyżyn wyobraźni:
- Chleb i mleko.
- Proszę! - trzeba sięgać wyżyn wyobraźni, gdy spożywka jest piaszczysta. Trzeba też uczyć dziecko podstaw handlu:
- Ile płacę?
- 10 groszy.
- To niedrogo córeczko. Musisz wymyślić inną cenę, żeby było bardziej realistycznie.
Drugie podejście, ciut bardziej wymagające:
- Poproszę śledzie i ser żółty. Ile płacę?
- Jedną minutę.
No. Nie dość, że czas to pieniądz, to jeszcze w postaci bardzo mocnej waluty.
Brawo córeczko, masz u mnie pół godziny kieszonkowego.  


Sklep mięso-wędliny w Studniskach Dolnych

Chwilochwalstwo

"Chwilochwalstwo"

Zosia bardzo chce chodzić do kościoła - z powodu różowych bucików od cioci Oli, które, według mamy, nadają się tylko i wyłącznie do kościoła. Prawdopodobnie aby w różowości swojej chwalić Pana stopami.
Mógłbym zrobić z tego alegorię polskiego katolicyzmu z użyciem takich zwrotów jak: "zaściankowość", "brak refleksji" i "na pokaz". Ale tego nie zrobię. Mam wolną chwilę okraszoną świętym spokojem. Mama pojechała z Zośką do kościoła a Jagienka śpi.
Cieszę się tą chwilą, wysławiam ją i modlę się do niej. Chwalmy chwile!


Zośka w stanie uduchowionym. 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Helipopter

"Helipopter"

Kiedy Zosia mówi "helikopter", jest to lekarstwo na melancholię, depresję i niektóre odmiany grzybicy. Ostatnio pod Krakowem widzieliśmy helikopter.
- A ja chcę mieć taki helipopter!
Życzenie konkretne i przezabawne. Takie tematy trzeba rozwijać:
- A po co ci helipopter córeczko?
- Żeby latać - logika dziecka bywa ostra jak chrzan wasabi.
- Ale dokąd?
- Po sushi.
Będziemy mieli bogatą córkę. Albo będzie mieszkać w Tokio i robić w cateringu na telefon. Tak czy siak światowe życie ją czeka.
I tego się trzymamy bez nadziei na emeryturę.  

środa, 23 lipca 2014

Wiatraki

"Wiatraki"

Współcześni ekologiczni Don Kichoci walczą z wiatrakami. Współcześni ekonomiczni wójtowie walczą o wiatraki. Współczesna eklektyczna (bo nieodmiennie wyzwala w rodzicach połączenie filozoficznych nurtów stoicyzmu, sceptycyzmu i szczęśliwymi momentami epikureizmu) Zośka na widok farmy wiatrakowej koło Żarskiej Wsi stwierdziła:
- Wiatraki żonglują piłkami.
Niezły cyrk z tymi wiatrakami.  

sobota, 19 lipca 2014

Zośki słówka na dziś

"Zośki słówka na dziś"

quiz dla zawodowych amatorów.

Piłkacz to:
a) człowiek, który zawodowo połyka piłki.
b) gracz ligi okręgowej i niżej.
c) połączenie piłki z kaczorem.

Kszykarz to:
a) amator bekasów.
b) koszykarz robiący błędy, głównie ortograficzne.
c) ktoś o kim głośno za sprawą tegoż i jego pełnego decybeli otworu gębowego.

Pitata:
a) napój z deklaracji podatkowych.
b) tata pomnożony przez 3,14
c) meksykańska zabawa z glinianą figurką wypełnioną pszennymi plackami z Bliskiego Wschodu.  

Czystość

"Czystość"

Zosia umyła dzisiaj wodę. W sumie można się było tego spodziewać po osobie, która pomalowała farby, prawda?
Najważniejsze są czyste intencje.

piątek, 20 czerwca 2014

Poważne pytania

"Poważne pytania"

Pierwsze poważne pytania bywają całkiem inne, niż te, na które się przygotowaliśmy:
- Tato, a czy nietoperze mają zęby?
Tata miał biologię ostatnio w podstawówce, a gimnazjum nie ukończył. Na szczęście czytał Fiedlera i zna się na Arkadych oraz wampirach (wampiry są wszędzie!):
- Mają, córeczko, takie małe jak igiełki.
- A szczury mają zęby?
Ha, tutaj przekonanie graniczy z pewnością:
- Mają Zosiu, też takie małe ostre igiełki.
- No. Szczury gryzą chłopaki.
 Pomyłka w bierniku czy dziecięca nadświadomość? Nie zastanawiajmy się, kto kogo i dlaczego. To taki świat, gdzie każdy każdego ot tak. A mogła spytać, skąd się biorą dzieci.

wtorek, 10 czerwca 2014

Władca Buraczków

"Władca Buraczków"

Obiad pod jaworem, nie ma lipy: młode ziemniaki z koperkiem i masłem, kalafior z tartą bułką i pieczone młode buraki w oleju lnianym z sezamem plus kefir z zieloną pietruszką. Zośka skupia się na ziemniakach, w porywach na ziemniakach kalafiorowych - na tych ostatnich minimalnie i tylko z powodu tartej bułki.
Namawianie dziecka do jedzenia to sztuka podobna do tradycyjnej gruzińskiej tamady, czyli toastu. Unikalna i jednorazowa, wynikająca z kontekstu, czasu i miejsca. Tudzież z przyswojonej popkultury:
- Zosiu, jedz, hobbici takie buraczki bardzo lubią. A my wszyscy jesteśmy hobbitami.
- Ja nie jestem hobbitem - dla nie zjedzenia buraczków Zośka gotowa jest wyprzeć się każdej tożsamości.
- A kim jesteś?
- Gandalfem.
Fakt, ta dziewczyna bywa czarująca.


Rekonstrukcja ataku na Wichrowy Czub - Czubatka, październik 2013. Tata wśród czubów. Zdjęcie Damian Lickindorf.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Z miłości do...

"Z miłości do..."

W radiu reklamują płytę Joszka Brody "Debora". "Z miłości do żony" - koniec cytatu i początek przemyśleń. Mają ośmioro dzieci, a on, zamiast zmieniać pieluchy, gotować obiadki albo odprowadzać do szkoły, zamyka się w studiu, w ciszy i spokoju, i nagrywa płytę z miłości do żony, która się tą czeredą zajmuje.
Nie znam szczegółów (pikantnych też nie), ale zazdroszczę. Może nagrać Ci coś kochanie? Z miłości?  




niedziela, 8 czerwca 2014

Festiwal Niedosłyszeń

"Festiwal Niedosłyszeń"

Niedosłyszenie to choroba zawodowa muzyków, więc w zasadzie każdy festiwal muzyczny można powiązać z niedosłyszeniami. Że ja jestem głuchy? Sam jesteś głupi!
Dziś u babci festiwalowa niedziela połączona z tradycyjnym dwudaniowym obiadem z deserem. Babcia oplata wnuczki komentarzami z wprawą godną opolskiego konferansjera:
- Jagienka siedzi jak królowa.
Odpowiedź Jagienki jest niemal instynktowna:
- Mu!
Zjadanie sylab odbywa się nie tylko na poziomie nadawcy, ale też odbiorcy. Na szczęście krowy mają żołądek podzielony na cztery, więc nie takie sylaby przełkną, strawią i wydalą.
Czas wychodzić. Babcia pilnuje porządku:
- Jeszcze Zosi sukienka...!
Zosia podłapuje w lot:
- Jeszcze Zosi cukierka! Dać!
Córki mamy bystre i/albo niedosłyszące. Materiał na gwiazdy muzyczne jak nic.
Jak nic...

  

sobota, 7 czerwca 2014

Muzyka łagodzi

"Muzyka łagodzi"

Śpiewająca reprymenda jest łatwiejsza do przełknięcia. Zwłaszcza w postaci trawestacji popularnej niedawnym czasem melodyjnej pioseneczki zespołu Domowe Melodie o wiele mówiącym tytule:"Grażka". Ilość sylab się zgadza:
- Zośka, Zośka... - w trzech kropkach kryje się nagana tudzież groźba nie pójścia do nieba. Zośka bierze swoje zbawienie w swoje ręce, nie zmieniając tonacji przekształca skalę molową na durową (bo u nas jest "Zośka grożona")i przerywa mamie w pół nuty:
- ... niech żyje, żyje nam!
 Zachowanie pozostawia wiele do życzenia, acz muzycznie nic do zarzucenia.


TrubaMol (jak urośnie będzie TrubaDur) z orzechową gitarą.

piątek, 6 czerwca 2014

K.O.

"K.O."

Czasami sens jest równie blisko, co daleko:
- Jagienko, jak robi kot?
- Ko!
Zaliczamy odpowiedź numer jeden. Przecież kot jest na literę ko. Druga próba:
- A jak robi koń?
- Ko!
Z tych samych powodów odpowiedź numer dwa dostaje prawie maksimum punktów plus świetne noty za styl. Mówić "ń" nauczysz się w swoim czasie. Pisać na komputerze też. Pani w kasie PKP się nauczyła, to ty też nie będziesz gorsza.
- A jak robi kogut?
- Ko!
Kogut też jest na ko. Poza tym koguty ród swój wiodą z jaj, zaś jaja, wiadomo, są dwa. Nie wspominając o tym, że piłka jest okrągła. Czas na pytanie numer cztery:
- A jak robi kura?
- Ko!
Duma z córeczki nokautuje nasze ega. Ale o borsuka jej nie spytamy.

Słynny kot Wiewiór zwany Grubym w obiektywie prawie tak samo słynnej Julii Dunin


niedziela, 1 czerwca 2014

Rejs

"Rejs"

Rozstanie jest bliskie.
Pijana w sztok wrażeniami dnia Jagienka postanawia urwać się z matką z imprezy w Rudzicy aby, ulegając przerażającej sile nałogu, nachlać się mleka przed mocno przereklamowanym spaniem. My z Zosią mamy pozwolenie na dyspensę, czyli możemy zostać dłużej, a do domu podwiezie nas pan Tadeusz.
Córkę, prawie trzyletnią, poinformować należy należycie:
- Zosiu, mama jedzie do domu z Jagienką, a my wrócimy z Tadkiem.
Oczy Zośki zapalają się jak latarnie morskie:
- Statkiem?! Tak, statkiem!!!
Na obietnicach można nieźle popłynąć. I potem znowu będzie, że tata bujał.
Normalnie rzygać się chce.

retrospekcja:
Ciut ponadroczna Zośka wracała z rodzicami promikiem z wysp Arran na niemal stały irlandzki ląd. Sztorm miał siłę śpiewu Klenczona, acz mimo rzutów promem na przestwór oceanu nikt na pokładzie nie wołał ani nie vomitował. Ludzie, choć z pęcherzami pełnymi nadziei, to na wszelki wypadek żegnali się z życiem, załoga próbowała grać chojraków, mama się modliła, tata śpiewał szanty. Wszystko dla zabicia strachu.
Zośka spała.
Od tej przygody mama poprzysięgła nie wsiadać na środki transportu nawodnego.
 Możliwe, że tego wieczoru spłodziliśmy Jagienkę.





piątek, 30 maja 2014

Onomastyka

"Onomastyka"

Onomastyka (po angielsku onomastics, po francusku onomastique, a po niemiecku Namenkunde) - to dział językoznawstwa zajmujący się badaniem nazw własnych (czyli onimów), między innymi imionami.
Zosia ma duże zasługi w tej dziedzinie nauki. Przechrzciła koleżankę Matyldę na Motyldę, daleką kuzynkę Anielkę na Aniołkę. Jednak dokonanie koleżanki Igi (jeszcze nieprzechrzczonej) ma znamiona (nomen omen omen nomen!) (eu)geniuszu - przechrzciła ona mianowicie naszą Jagienkę na Ogienkę.
Czad, co?


Ogienka tuż przed zgaszeniem.

czwartek, 29 maja 2014

Bunt

"Bunt"

Bunt jest kolorowy. Sprawdźcie sobie w słowniku niemiecko-polskim.
- Nie chcę chleba! - chleb jest smaczny i wieloziarnisty, z Małej Wsi Dolnej. Zosia jest zołzowata i niezdecydowana ze Studnisk Dolnych.
- A co chcesz? - cierpliwość jest cnotą.
- Chcę chleba!
Kiedyś uważałem się za cnotliwego w kwestii cierpliwość (i cierpliwego w kwestii cnotliwości, ale to inna historia). Potem urodziły mi się dzieci...
- Nie chcesz chleba ale chcesz chleba? - porzućcie logikę wy, którzy próbujecie zrozumieć dziecko, w dodatku płci żeńskiej.
- Tak!
Opary absurdu wnikają przez uszy jak w dym. Jedyną obroną jest atak bezsensem o mocy tysiąc:
- Nie dostaniesz chleba! Dostaniesz chleba!
Kto chlebem wojuje, ten od chleba ginie. Ha, mina Zośki, może nie bezcenna, ale na pewno warta z tysiąc. W każdej walucie.

wtorek, 27 maja 2014

Dzień Matki

"Dzień Matki"

Dzień Matki obchodzi nas uroczyście i z pieśnią na ustach.
- Chodź Zosiu, zaśpiewamy mamie "Sto lat" z okazji Dnia Mamy!
- Nie "Sto lat"!
- A co?
- "Ogórek, ogórek!".
Nie ma lipy. Jest mizeria.  

sobota, 24 maja 2014

Smycz

"Smycz"

Tata w ogródkowym amoku wyrywania swoich frustracji na chwastach orientuje się, że zapomniał smyczy łączącej ze światem zewnętrznym. Ręce zaczynają się trząść, włosy zaczynają się prostować, mózg zaczyna analizować prawdopodobne scenariusze nieprawdopodobnych ofert pracy, które mogły zostać zaproponowane w tym czasie. Jest jeden ratunek - córka, który uczy się myć ręce wodą spływającą z gałązek świerkowych:
- Zosiu, przynieś mi telefon z domu.
Dziecko jest jak Kraków, nie od razu je zbudowano, a w tym przypadku przekonano, ale po kilku przypomnieniach Zośka przynosi (po)żądany przedmiot uzależnienia i nadziei. Z jedną filozoficzną uwagą:
- Proszę tato. Tylko wpadł mi do kałuży po drodze.


poniedziałek, 19 maja 2014

Siostry Targaryen

"Siostry Targaryen"

Dziewczyny w szale destrukcji papieru. Strzępy walają się wszem i wobec ni z tego ni z owego po całej podłodze. Jakby tego było mało, wkracza mama:
- Kto to natargał? - z tonu pytania wynika głębokie pożądanie natychmiastowej odpowiedzi.
- My! - odpowiada Zośka hardo.
- A kto to będzie sprzątał?
- Ty!
Tradycyjny podział ról jest głęboko zakorzeniony w świadomości.

niedziela, 18 maja 2014

Noc Muzeów czyli kura

"Noc Muzeów czyli kura"

Spowiedź dnia poprzedniego, Zośka w konfesjonale, tata po pracy:
- Wczoraj była Noc Muzeów. Graliśmy tam z Przemkiem i z Sebkiem. I przez chwilę z Remikiem.
- A Remik śpiewał na gitarze? - Zośka wierzy, że gitary i Remiki mają dusze i głos.
- Remik grał na gitarze i Przemek też grał na gitarze. Ja grałem na flecie i śpiewałem. A Sebek grał na... - chwila wahania jest znamienna i wskazana w obliczu sprzętu grającego Sebka. Tudzież sprzętu grającego Sebkiem - Sebek grał na zabawkach.
Mama podłapuje, przychodząc z pomocą:
- No, Sebek wziął lalę, nacisnął i ona zrobiła: la la la.
Samokrytycznie pochwalę się, że oboje szybko łapiemy konwencję:
- Tak jest - potwierdzam - A potem wziął misia, nacisnął i miś zrobił: mi mi mi.
Żeby nadążyć za rodzicami, Zosia też musi szybko łapać konwencję. W jej oczach zapalają się lampki, widoczny znak skrzenia się neuronów:
- A potem wziął żabę... - te malutkie neurony muszą się jeszcze ciut dłużej rozgrzewać.
- I jak zrobiła żaba? - podpowiadam.
- Ko ko ko! - ale jak już się rozgrzeją, to poziom abstrakcji sięga tam, gdzie wzrok nie.
- Tak zrobiła żaba? - pytamy z niedowierzaniem i szacunkiem.
W wieku lat trzech myśli się chyba jednak bardziej racjonalnie niż nam się wydaje. Białe jest naprawdę białe a czarne czarne. Przepraszam - afroamerykańskie jest afroamerykańskie.
- Nie, kura zrobiła ko ko. Tak jak Sebek.
Ten Sebek to poliglota normalnie! No i pierwszy wykonawca piosenki o kurze:

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Kura spędza noc w kurniku
musi chodzić spać z kurami
w głowie nosi ptasi móżdżek
i ma pierze pod pachami

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Rano kura grzebie w piachu
aż się wokół kury kurzy
jeśli się za bardzo grzebie
to się na nią kogut wkurzy

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Kogut chodzi za nią dla jaj
nigdy się nie zjawi z różą
kura cierpi na kurzajki
oraz na ślepotę kurzą

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Kura dzioba ma na gębie
i dwie nogi ma i pierze
kura ma czasami kurcze
a czasami lis ją zeżre

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Jednak kurę pozytywnie
mimo wszystko świat nastraja
bo codziennie regularnie
robi ze wszystkiego jaja






piątek, 16 maja 2014

Sto lat

"Sto lat!"

Zimna Zośka, asmotfera gorąca, świętujemy imieniny.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Zoooosia! - wersja rodzicielsko-autorska na dwa głosy z kadencją (to taki trudny termin muzyczny użyty z okazji zbliżających się wyborów) na koniec brzmi nienajgorzej, przynajmniej jeśli chodzi o formę. Ale treść wzbudza kontrowersje solenizantki:
- Nie, Zosia nie żyje. Jagienka niech żyje!
Nie ma co gadać, życie jest passe. Moda na wampiry, wilkołaki, zombie i innych nieumarłych wśród młodzieży jest, nomen omen, wiecznie żywa.
Szczere i serdeczne życzenia lekkiej ziemi z okazji imienin Zofii!  


Hrabina Jagna Banananananana nadchodzi, aby wysysać owoce żywota... 

Numerologia

"Numerologia"

Liczymy. Zawsze na coś, czasami, choć zbyt rzadko - pieniądze. Przed spaniem akurat dziś liczymy ryby (mimo, że baranów pod dostatkiem, he he, klasyczny śmieszny żart rozluźniający asmotferę) w związku z czytaniem o "10 przyjaznych rybkach", żeby nie powiedzieć 'Ten friendly fish". Dzięki Sylwia za edukacyjny i kolorowy prezent!
Ja liczę po angielsku, bo jako wielokrotny nauczyciel tego języka mam misję tudzież trudno wykorzenialne nawyki, poza tym pozycja literacka jest właśnie w lengłidżu. Zosia liczy po swojemu, dużo prościej:
- Jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden.
Przy siedmiu rybach, z których jedna przyłącza się do delfinów, aby pohasać po falach, zaczynam zastanawiać się nad analizą i interpretacją. Czy chodzi o to, że wszyscy są równi? Czy chodzi o to, że każda jednostka jest wyjątkowa? Czy chodzi o klasyczną jedność czasu, miejsca i obsady? Czy po prostu Zośka zapomniała, jak jest dwa?
 Poza tym nie jestem pewien czy liczy od góry, czy od dołu.


A teraz coś z zupełnie innej beczki: Tośka, Zośka i wuj Maciej w Izerbejdżanie. 

wtorek, 13 maja 2014

Mowa jest srebrem

"Mowa jest srebrem"

Zośka nabywa geograficznego obycia.
- O, tu jest szpital - zauważa nie bez racji - Tu się urodziła Jagienka.
- Ty też się tu urodziłaś - mówię, bo wiem. Bo widziałem. Bo byłem przy tym.
- No - Zośka potwierdza oczywistą oczywistość.
- Pamiętasz to? - temat świadomości pourodzeniowej jest bardzo ciekawy. Pierwsze wspomnienie, o tym, jak poszedłem na imprezę z tatą, a wróciłem z mamą i tego typu dramatycznie romantyczne historie.
- No pewnie - jeśli chodzi o świadomość, to Zośka jest Buddą w żółtych rajtuzach.
- Pamiętasz, jak wyszłaś z brzucha mamy? - powtarzam się dlatego, że nie ma we mnie wiary. Tłumaczę się zapewne dlatego, że czuję się winny braku wspomnianej - Pamiętasz, jak wtedy płakałaś?
- Nie płakałam, mówiłam - powiedziałem Buddą w żółtych rajtuzach? Jezusem w zielonej sukience!
- A co mówiłaś?
- Że tata pojechał do domu.
Prawda rzadko bywa obiektywna. Wcale nie pojechałem do domu, tylko na występ. Musiałem na pieluchy dla Ciebie zarobić!


niedziela, 11 maja 2014

Trampolina

Czasami dzieciom i mamie odbija. Się. Od membrany.








Cały Czas Świata

"Cały Czas Świata"

Dzieci i Żuliki mają Cały Czas Świata. Dzieci z powodu niedostatków w edukacji i powszechnej nieznajomości pojęcia Pośpiechu oraz dzięki młodzieńczej nadwyżce swobodnej kreatywności. Żuliki - no, tu sprawa jest grubsza. Oni są artystami Wolnego Czasu, co niektórzy przeszli etap Pośpiechu, przezwyciężając go permanentnie i bezlitośnie. Podobnie jak choćby Pablo Picasso, który nauczył się malować wedle obowiązujących norm akademickich swoich czasów, potem oduczył się wszystkiego i zaczął malować po swojemu, tworząc dzieła wiekopomne i rewolucyjne tudzież nowe gatunki w sztuce.
Sulikowskie Żuliki to elita Czasobiorców. Sztukmistrze Wolności na Placu Wolności. Statystycznie nieprzeciętni i nieprzeciętnie statystyczni. Władcy Czterech Wymiarów. Jako, że posiadają Cały Czas Świata, to siłą rzeczy (energii, materii i innych mc kwadratów) uczestniczą w kulturze, co samo w sobie należy do grupy ewenementów (a nawet w tym przypadku do ewene-mętów).
Dzieci też uczestniczą w kulturze. Bo mają Cały Czas Świata i czasami rodziców, którzy konsumują zjawiska produkowane przez artystów.
Dzieci to jedyne stworzenia, które nie odmówią tańca Żulikom. Nie pozwala im na to Wrodzona Niewinność. Cała reszta społeczeństwa jest na to zbyt oburzona i obrzydzona.
Jakież to ćwiczenie tolerancji dla rodziców - widok ich pociech tańczących z Żulikiem na sulikowskim rynku! Zaprawdę powiadam wam, wbrew pozorom, wiele można nauczyć się od tych, którzy mają Cały Czas Świata! Tańcz Zośka!


zdjęcie Damiana Lickindorfa wykonane podczas Trzecich Sulikowskich Mistrzostw Europy w Zupie 2013

sobota, 10 maja 2014

Raj?

"Raj?"

Dzieci to pijawki, od urodzenia naturalnie przyssane do cycków rodzicielskich albo innych naczyń z mlekiem życia. To trochę jak z Niemcami w kontekście Drugiej Wojny Światowej -nie można ich za to ciągle karać, ale warto pamiętać i przypominać. Mama spełnia patriotyczny obowiązek, śpiewając Jagience na mniej lub bardziej (zależy komu) znaną melodię:
- Ty pijawko! Ty pijawko! Ty pijawko!
Znana melodia plus nieskomplikowany tekst z głębokim przesłaniem to gwarantowany przebój. Chyba, że ktoś nie dosłyszy:
- Ty i jabłko! Ty i jabłko! Ty i jabłko!
Zosia zmienia treść, pozostając w formie. O czym jest teraz ta piosenka? Czyżby Adam śpiewał Ewie, co mu zostało po raju?
Tak czy siak wszystko kończy się i zaczyna na pijawkach. Natura kołem się toczy.

  

sobota, 3 maja 2014

Sieć globalnych połączeń

      "Sieć globalnych połączeń"

Scena łaziebna. Zośka przykłada słuchawkę prysznicową do ucha i wykręca numer kurkiem z zimną wodą.
- Gdzie dzwonisz Zosiu? - mama opowiada się za pełną inwigilacją poczty, telefonów i smsów do wieku lat pięciu. Zosia póki co współpracuje:
- Do Mongolii. Halo? Mongolia? Cześć. No. To na razie!
To był albo szybki kontrolny telefon, mający na celu sprawdzenie możliwości globalnych łączy albo szyfr. Założę się, że nie chciała rozmawiać przy świadkach.
Ciekawe, czy często tak dzwoni? Rachunek pewnie i tak przyjdzie pocztą.
Tak czy siak balszaja tiechnika, jak mawiają Mongołowie.  

czwartek, 1 maja 2014

Śniadanie prawdziwie rodzinne

"Śniadanie prawdziwie rodzinne"

Scena śniadaniowo-świąteczna. Nie spieszymy się z pochłanianiem kilokalorii, w menu m.in. świeża rukola z ogródka, wędzona makrela i czas na żarty.
- Zosiu, chcesz ciocię Rybę? - to jest jeden ze wspomnianych żartów (gdyby ktoś nie zauważył). A ciocia Ryba to Gośka K., znana tym i owym, mniej znana tamtym.
Żart żre, Zosia też, nastrój dopisuje. Do makreli kromka chleba żytniego z żurawiną (takie pyszne cuda pieką w Małej Wsi Dolnej). Szare komórki dostają zastrzyk energii, energia potrzebuje ujścia:
- Ciocia Ryba i wujek Żurawina - wypala Zosia z takiego nienacka, że rukola wychodzi mamie i tacie nosem i nadaje się już tylko na kompost.
 Czas na żarty nierozerwalnie łączy się z czasem nażartym. Szwagier Twarożek świadkiem.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Tao

"Tao"

Wieczorne czytanie - po kolacji, na którą były śledzie, aczkolwiek niestety "bez smaleca". Jak namówić trzylatkę do jedzenia śledzi? Ha, przecież "Kot Pirat, zwan Czarnowąsym Rogerem jadł tylko śledzie i smalec!"
Czy cytowanie samego siebie to oznaka bycia guru czy raczej przejaw kiepskiego gustu? A może po prostu autoreklama?
"Kot Pirat i jego załoga" do nabycia niebawem, okazało się, że u wydawcy jest jeszcze zapasik...
Ad rem - wieczorne czytanie. Na tapecie "Mapy" państwa Mizielińskich. Pozycja świetna, acz zbyt wielkiego formatu. Dosłownie, bez przenośni, bez wygody przy czytaniu w łóżku. Nie szkodzi - Zośce. Oglądamy, opowiadamy - bo na tym polega lektura ww. Akurat jesteśmy w Chinach.
- A tu są Himalaje córeczko. - skupiam się na regionach mniej więcej znajomych.
- Aha. I się będziemy spinać.
- Tak jest Zosiu, w tym kraju trzeba.
Zosia nie zna jeszcze pojęcia sarkazmu, ewentualnie, jako osóbka inteligentna i bystra, skojarzy go natychmiast z katarem. Ma za to swoją wizję świata, jasną i klarowną:
- Ty się będziesz wspinał na tą górę, a ja na tą malutką - wybrała dla mnie Sagarmathę, czyli Czomolumgmę, czyli Mount Everest! A dla siebie jakiś nieokreślony sześciotysięcznik (oceniając proporcje na oko).
- Córeczko, pojedziemy razem! Albo do Nepalu, albo przez Chiny. To są Chiny, wiesz?
- Uhum. Ja się będę wspinać na takie małe Chinki, a ty na takie wielkie Chiny!
- Dobrze córeczko. Ewentualnie się zamienimy.
Hm, ciekawe, co na to Sekretarz Generalny Komunistycznej Partii Chin Xi Jinping? Ciekawe, co na to mama?!

na zdjęciu czekan taty na Stok Kangri (6159 npm), mniej więcej w okolicach granicy indyjsko-chińsko-pakistańskiej.