piątek, 19 grudnia 2014

Fortepian Szopena


"Dobra kupa - dobre życie" - jak mówi jedna z wielu fekaistycznych mądrości. Dziś Zosia zrobiła dobrą kupę. Podziwialiśmy ją wspólnie, wystawiając głośno noty za styl i odległość:
- Ładna kupa.
- Ładna, duża, zdrowa...
- Szkoda, że nie różowa - wtrąciła Zosia.
Ideał sięgnął bruku.  

środa, 10 grudnia 2014

Ryspis


Podobno dawno temu, gdy Gruzini poczuli kaprys, by mieć własny alfabet, udali się do Grigorija z Nareku, najbardziej znanego ówcześnie ormiańskiego mędrca.
- Mistrzu, dasz nam jakiś alfabet?
Mistrz jadł akurat makaron, który wymienił na inny alfabet z delegacją włoską (która podobno przywiozła go z Chin), wziął w garść odrobinę i rzucił na ścianę, mówiąc głosem ociekającym hojnością i sosem :
- Macie!
Prawosławne i ormiańskie ikony nie są malowane czy rysowane, tylko pisane. Pewnie dlatego, że na początku było słowo. Zosia przyszła dziś po sesji plastycznej zamyślona jak święty Jerzy po walce ze smokiem.
- Co narysowałaś córeczko?
- Narysowałam pisanie.
Gdyby ktoś chciał nabyć mało używany alfabet, to wymienimy za makaron. Może być z sosem.


Rysowane pisanie, żeby nie powiedzieć vis'a'vis.


Wigilijny zając jako bonus.


Gruziński alfabet w darze od Ormian i alfabet rosyjski w darze od świętego Cyryla. Całość na muzeum człowieka, który wielu ludziom darował wolność. Uwolnił ich ciała od konieczności oddychania.



wtorek, 9 grudnia 2014

Wielki Elektronik

Zrobiłem to pierwszy raz w życiu.
Nigdy wcześniej mnie to nie kręciło, nie czułem potrzeby, nie miałem czasu.
Rozebrałem ją.
Zrobiłem to. Ale to był dopiero początek.
Potem bezlitośnie przerżnąłem!
Tak! Nie miałem oporów moralnych. Ani grama.
To trwało chwilkę. Przerzynanie kabelków jest łatwe. Moc Jedi podpowiedziała mi, które druciki uratują równowagę sił w moim domu. Jasna strona mocy znów zwyciężyła.
Mogli wstawić lepszą muzyczkę do tej zabawki. Cichszą, łagodniejszą. Po prostu inną.
Naprawdę nigdy nie bawiło mnie bawienie się w majstra od elektrotechniki. Ale na każdego przychodzi potrzeba wyższego rzędu.
Napisałem ten tekst z poczucia dumy zmieszanego z poczuciem winy. Gdy Zosia będzie już w stanie przeczytać sobie ten prosty żołnierski tekst okraszony prawie prawdziwymi prostymi żołnierskimi wyrazami, miejmy nadzieję, że zrozumie i wybaczy. Mam nadzieję, że zrozumieją je też i wybaczą wierni czytelnicy blagów parentingowych.
A gdyby mieszkańcy Studnisk chcieli wprowadzić trochę ciszy w swoje lokale, zainfekowane badziewną melodią z plastikowej rybki, (a wiem, że 25 takich tworów trafiło, zresztą przez moje osobiste ręce, do okolicznych dzieci) to ja potrafię je rozbroić bez naruszania właściwości zabawowych, skądinąd całkiem przyjemnych.
 Mógłbym śmiało wystąpić na spotkaniu anonimowych superbohaterów i wykrzyknąć dumnie: byłem świętym Mikołajem! Jestem Wielkim Elektronikiem!


Komuś odjąć dźwięki z zabawki?


A komu zabawki?

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Nocne marzenia wegetarianki


Trudny do zniesienia dla młodego, żądnego krwi żołądka jest przymusowy (choć bynajmniej nie fanatyczny) wegetarianizm poczęty z fanaberii rodziców, którzy nasłuchali, naczytali i nawdychali się mądrości żywieniowych (bynajmniej nie od babci). Podobno dziecko nasiąka jakoby skorupka dietą z kaszy z warzywami i prędzej czy później będzie naśladować rodziców w szczytnym dziele nie konsumowania cielęciny, przynajmniej tej ze sklepu.
Podobno świnie uprawiają wyczynowe paralotniarstwo...
W nocy podświadomość jak fala przypływu wyrzuca z nas to co najlepsze na brzeg łóżka. Zośka w momencie lunatycznym oblizała się i wymamrotała wyraźnie:
- Ja chciałam zjeść skórkę od świnki Peppy.
Ja to rozumiem córeczko! Ja, bezideowy wegetarianin łamię się z chrupnięciem jak przypieczona skórka na młodej świni. Trzeba to przerwać, bo zaczną się nocne marzenia o pieczonym kaczorze Donaldzie, kotletach z baranka Shauna albo o steku z Krecika.
Trzeba jechać do babci, tam musi być mięso.