piątek, 31 sierpnia 2018

Kot JingJang

Kot jest czarny, nowy i mały. A także rozkoszny, łobuzerski i póki co nieokreślony płciowo. Jagienka prowadzi dalszy wywiad:
- A ten kot będzie już z nami zawsze?
Zawsze to dość długi okres czasu, ale, żeby nie przedłużać dialogu odpowiadamy zgodnie:
- Tak.
Jagienka wchodzi na wyższe poziomy, zahaczając w mistycyzm i kwestie światopoglądowe:
- A w niebie też?
Tata, jako autor „Kociego anioła” i człowiek nie mający ochoty wchodzić po dobrym śniadaniu w spór religijny odpowiada wciąż zgodnie (ale tym razem z własnym szeroko pojętym interesem):
- Tak.
Wydaje się, że przeskoczenie o jeszcze jeden poziom jest niemożliwe. Ha!
- A w niebie też będzie czarny?
O kolorach z kobietami nie dyskutuję. Nawet w niebie.


Ryszard Szary i Wanda. Albo Wandal. 

czwartek, 30 sierpnia 2018

Szołbiznes

Szołbiznes wala się nam po kątach. Rodzina bliższa i dalsza się tym para, sami się przemazujemy tu i tam. Jagienka jak skorupka nasiąka za młodu:
- Będę ćwiczyć próbę!
Ćwiczenie prób rozwija. Potem dochodzi się do poziomu, że próba jest w trakcie występu. A to już czasami trąci.


Po poćwiczeniu prób przychodzi czas na premierę. Dziewczyny mają swoją publiczność. 


niedziela, 26 sierpnia 2018

Narnia w procentach

Czytamy z Zosią „Narnię”, „Lwa, Czarownicę i Starą Szafę” konkretnie rzecz ujmując. Nie udało się uniknąć tematu filmu, który wskoczył gdzieś w TV i wyprzedził wyobraźnię. Takie czasy. Ale coś innego też zwróciło moją uwagę. Oto w filmie końcowa scena batalistyczna trwa około 18 minut (zadałem sobie trud zmierzenia rzeczonej) na czas całkowity filmu 125 minut, co daje mniej więcej 14,4%. W książce, co mnie totalnie zaskoczyło, bitwa to jedna strona na 181, czyli jakieś 0,5%. Innymi słowy, na ekranie tłuką się 28,8 razy więcej niż na papierze.
Inna stylistyka, inna poetyka czy inne czasy, inne wymagania i inna publiczność?


Zeszłoroczną jesienią przydarzył nam się rodzinnie nieodległy plener z ekranizacji.



 


środa, 22 sierpnia 2018

Pstrągi

Obserwacja przezokienna z auta. Ul.Warszawska w Zgorzelcu, reklama czegoś tam (zaiste, nie ma to znaczenia), zgrabne panie na dużym formacie z małą ilością bielizny na sobie. Jagienka w nastroju do zwierzeń:
- Tata, a jak idziemy z przedszkolem, to się boimy tych obrazków.
- A dlaczego?
- Bo one mają ogień na sobie.
Co prawda ja tego ognia nie zauważam (nawet ten metaforyczny mi gdzieś umyka), ale może za bardzo skupiam się na innych rejonach billboardu. Stoimy na światłach i patrzymy na reklamę, każde myśli zapewne o czymś innym. Jagienka dzieli się swoim przemyśleniem:
- Tata, a jak się mówi na te majtki, pstringi czy pstrągi?
Okazało się, że jednak myślimy mniej więcej o tym samym. Zaś specjalistom od ryb przypominam, jak robi pstrąg: pstrąg, pstrąg!


Aby uniknąć pokus, zawirowań i innych wydarzeń niepożądanych, dzieci powinny podróżować w stanie jak na powyższym zdjęciu!

niedziela, 19 sierpnia 2018

Piłka nożna

Jest w dziewczynach jakaś tęsknota. Za telewizorem? Za sportem? Grywamy wieczorami w nożną albo w paletki, ale widocznie to nie wystarcza. Do telewizji też jeszcze nie dorośliśmy.


Zosia namalowała na pudełku po pieluchach sytuację mocno podbramkową i zaprosiła nas do obejrzenia meczu. Gdyby takie wyniki były normą, to może bym nawet się skusił od czasu do czasu na obejrzenie jakiegoś spotkania mniej lub bardziej towarzyskiego. 

Potęga domysłu

Dzieci instynktownie wiedzą, że ważniejsze jest stawianie dobrych pytań niż uzyskanie teoretyczne prawidłowych odpowiedzi. Jagienka potrafi tak intensywnie powtarzać pytanie, że umyka jej odpowiedź. Jagienka potrafi też tak długo prosić o słodycze albo inne reglamentowane dobra, że nawet rodzice ulegają. Takie dla przykładu sto pięćdziesiąte siódme powtórzenie „chcę solone orzeszki!” brzmi niemal słodko. Znieczulenie robi robotę.
I oto staje się cud, rodzice miękną! Ale żeby zachować pozory władzy, elementy edukacji i wychowania do życia, próbują zmienić formę, w domyśle na bardziej uprzejmą:
- No to…?
Jagienka jest jak radziecka rakieta, uwarunkowana na sukces mimo pewnych braków i przejściowych kłopotów:
- No to daj!
Liczenie na domyślność bliźniego prowadzi donikąd. Wiem, bo byłem.

środa, 8 sierpnia 2018

Retro-in-spekcja

Jagienka w chwili refleksji (i niewątpliwie lekkiej zazdrości w stosunku do automatycznie hołubionej młodszej siostry):
- Ja bym chciała jeszcze raz być dzidziusiem, bo ja tego nie widziałam.
Cud niepamięci ma swoje zady i walety, ale ja też chciałbym zobaczyć, jak byłem dzidziusiem. Naprawdę było tak fajnie, jak pamiętam?


Świadomość bycia noszonym na rękach zwiększyłaby przyjemność z powyższego. Chyba.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Luz i relaks

Sezon wakacyjny w pełni. Luz, relaks, odprężenie, słodkie nieróbstwo i smakowita bezmyślność.

Po siedmiu godzinach prowadzenia auta w sympatycznym trzydziestopięciostopniowym chłodzie po prawie pustych wakacyjnych europejskich autostradach czas rozbić namiot. Luz i relaks – roczna Hanka spieszy z pomocą, przy okazji rozprostowując zdrętwiałe nóżki i inicjując nową świecką tradycję - roznoszenie śledzi po kempingu w darze powitalnym dla przyszłych sąsiadów. Zośka i Jagna kontynuują rozpoczętą w aucie filozoficzną dysputę o przynależności plastikowego konika. Temperatura dyskusji sięga zenitu, decybele też, ręce rwą się do czynów.

Namiot rozbity mimo Hanki upartych prób owinięcia się w tropik w ramach jakiegoś artystycznego happeningu.

Czas na kolację. Luz i relaks. Trzeba tylko przypilnować, żeby Hanka nie przewróciła maszynki do gotowania, nie wylała wody i nie wdepnęła w kanapki z serkiem i nie zamoczyła ubrań w herbacie. Trzeba też znaleźć Zośkę i Jagienkę, które rozpierzchły się gdzieś w poszukiwaniu czegoś. W trakcie posiłku gramy w zabawną grę zręcznościową – usuwanie Hance sztućców i zastawy spod nóg i rąk. Hanka jest wmontowana niebywale, próbuje sięgnąć wszystkiego i rzucić za siebie tradycyjnie prawą ręką przez lewe ramię, odczyniając wszelkie złe uroki jakie mogą czyhać na nas w okolicznych lasach.

Luz i relaks. Po kolacji zmywanie naczyń i ciał oraz kontynuacja gry zręcznościowej na wyższym poziomie – rozgrzana Hanka wybiega na kemping i kluczy alejkami w poszukiwaniu wyjścia. Nasze zadanie polega na ratowaniu jej przed psami, dziećmi, samochodami i gorącymi grillami.

Podobno pożywienie spożywane w ruchu nie zawiera w ogóle kalorii. To dobrze, bo musimy dojeść po niezadowolonej z ogólnej jakości kanapek Jagience.

Luz i relaks. Jeszcze tylko położyć dzieci spać. Ale najpierw trzeba je znaleźć i przekonać, że mimo tego, że jest jasno, jest już noc. I że powinny być zmęczone siedzeniem w aucie przez cały dzień. I że bieganie po kempingu wcale nie jest fajną zabawą.

Luz i relaks. A dodatkowo jeszcze – ile można zobaczyć! Ja osobiście, jak playmaker w NBA – widzę wszystko, przez cały czas i mogę wykonać precyzyjną asystę, przebierając pieluchę, chroniąc przed utonięciem, zsunięciem się z klifu w dodatku częstując świeżo zerwanymi dojrzałymi jeżynami.

A w nocy, kiedy już dzieci jakimś cudem padną, po przeczytaniu im siedmiu długich bajek, zamykam na chwilę odprężone oczęta i przeżywam to wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze, i jeszcze….
Piwo nie pomaga, gdyby ktoś pytał. Ale cóż, luz i relaks.


Miałem ze sobą książkę do poczytania na wakacjach. Nawet jej nie wyciągnąłem z plecaka.





niedziela, 5 sierpnia 2018

Kaszka

Sytuacja kempingowa-podnamiotowa. Dzieci głodne. Szybka reakcja wskazana:
- Chcecie kaszkę?
Kaszki mleczno-zbożowe dla niemowląt do sprawdzone jedzenie wyprawowe. Kiedyś w Alpach Tata zjadł całe opakowanie na śniadanie. Na jedno śniadanie. Sam. Od tego czasu Tata wie, jak smakuje życie. I wie, co trzeba ograniczać. Jagienka też już wie i nie może uwierzyć w to, co słyszy:
- Ale my przecież nie możemy jeść kaszek? - zawsze warto się upewnić.
- Na wyjazdach możecie – spieszy z wyjaśnieniem Mama.
- Ale przecież my dzisiaj nigdzie nie jedziemy? - w głosie Jagienki jest nadzieja na kaszkę i na nie jechanie nigdzie.
Po 1200 kilometrach autem fajnie mieć nadzieję i miły nocleg.


No i kanał. La Manche.