niedziela, 23 lutego 2014

Delikatesy

"Delikatesy"

Scena zabawowa, dziewczyny tłoczą się na kanapie, Jagienka w oparciu o wyżej wspomnianą cieszy się całym swoim wnętrzem, zewnętrzem i super-egiem. A nawet rajtuzami.
Zośka planuje desant na dywan, machając wszystkimi nogami, rękami a nawet rajtuzami. Mama dba o BHP:
- Zosiu, uważaj na Jagienkę, nie kop, delikatnie trzeba.
Zośka, wrażliwa na rozkład akcentów w zdaniu potwierdza odbiór komunikatu:
- Nie, kopać delikatnie? Dobrze.
Idzie wiosna, czas delikatnie skopać ogródek.




sobota, 22 lutego 2014

Na początku było słowo. Na końcu będzie obraz. Nie można walczyć z postępem.



Do Boliwii droga prosta

"Do Boliwii droga prosta"

Dylematy taty pełnego ideałów młodości, świadomości i chęci do walki o wolność, demokrację tudzież zdrową żywność: córki dostały w prezencie baloniki z logiem (albo z nieodmiennym logo) McDonald's. Córki nie umieją jeszcze czytać, co jest okolicznością łagodzącą. Córki nie wiedzą, co to jest McDonald's, co jest dodatkowym plusem(i to dodatnim). Córki uwielbiają baloniki, poza tym darowanemu koniowi w garnku do twarzy.
Balony zostają. Racjonalizacja się dokonała.
Mamy nadzieję, że jeszcze długo uda nam się utrzymać je z dala od tego rozsiewającego woń oleju przybytku, o którym 95% populacji myśli, że sprzedaje się tam jedzenie, a wielu mówi o nim, i to wcale nie ironicznie:"restauracja".
Wiecie, że w Boliwii nie ma McDonald'sów? Nie przynosiły zysków, więc je zamknięto. Zamknięto je, bo, jak twierdzą tak zwani eksperci, Boliwijczycy szanują swoje ciała, cenią jakość pożywienia, nie chcą mieć problemów żołądkowych.
Mam nadzieję, że eksperci w tym przypadku się nie mylą.
Ciekawe, czy w przyszłości córki zrozumieją epokową mądrość Boliwijczyków?



środa, 19 lutego 2014

Sól

"Sól"

Moja żona nie przesoliła soli.
 Nie jest łatwo przesolić sól, ale solę już można, mimo, że to ryba morska.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Evviva l'arte!

"Evviva l'arte!"

Zośka na wystawie prac plastycznych w MDK. Jak zwykle w obliczu sztuki udaje zająca, uosobiając, symbolizując i metaforycznie alegoryzując (podczas gdy tata ćwiczy się w synonimach...) swoistą ucieczkę od norm i kanonów sztuki narzuconych przez wilczych marszandów i lisich kolekcjonerów. Nieświadomie, a może właśnie świadomie dodaje do tego swoją dziecięcą wadę wymowy:
- Kicz, kicz, kicz!
Zastanawiam się, jaki kierunek reprezentuje Zośka: ekspresjonizm, dadaizm czy fowizm? A może po prostu i po polsku krytykuje?

sobota, 15 lutego 2014

Tomcio Paluszek

"Tomcio Paluszek"

Kulturalna sobota, przed wyjazdem na spektakl dla dzieci:
- Zosiu, ale fajnie, obejrzysz sobie bajkę, "Tomcio Paluszek". Znasz taką bajkę?
Jako, że bajki w domu objęte są cenzurą, a cenzura podlega permanentnej inwigilacji, to pytanie jest z gatunku retorycznych. Wiemy, że nie zna, bo wiemy, co czytamy i oglądamy.
Dopiero po chwili uświadamiamy sobie, że przecież Zośka jest jednostką mobilną i chłonie popkulturę podczas wizyt domowych u babci albo u Wioli. Odpowiedź córki potwierdza podejrzenia:
- Tak, znam taką bajkę.
- A skąd?
- Internet.
Dzieci biją nas na głowę w znajomości nowoczesnych technologii.
Ani chybi trzeba zwiększyć czujność.

Gra

"Gra"

Scena namiotowa. Tudzież quasi, chociaż dla Zośki i Jagienki namiot zrobiony z koca na łóżeczku jest namiotem prawdziwym do szpiku śledzi nie wbitych w podłogę. W namiocie, jak to w namiocie - można spać albo grać w karty. Wybór jest oczywisty, aczkolwiek gra Jagienki polega głównie na ślinieniu waleta.
Niektóre teksty, proszę wysokiego sądu, są kontrowersyjne mimo oczywistej oczywistości kryształowej niewinności podmiotów i przedmiotów zaangażowanych.
Zaciekawieni rodzice nie wnikają w szczegóły. Liczy się czas wolny uzyskany dzięki temu, że siedziały w rzeczonym namiocie jakieś 45 minut. Cud-miód, wartość dodana, raj na ziemi, wieczne odpoczywanie. Niemalże. Minęło, jak z bicza strzelił.
- Grałyście w karty? - pytanie dla zagajenia rozmowy jest tylko pytaniem.
- Tak - Zośka przejmuje rolę rzecznika prasowego małych dziewczynek.
- A kto wygrał? - tata, człowiek, który uwielbia rywalizować, chce wiedzieć.
- Zosia wygrała. I Jagienka wygrała - odpowiedź jest tylko odpowiedzią. Tak?!
Po krótkiej chwili oblewa mnie fala świadomości. Nie otrząsam się, nurkuję, chłonę ożywczą wilgoć zrozumienia.
 Wszyscy jesteśmy wygrani w tej rozgrywce. A pamiętasz kochanie te 45 minut wolnego?

czwartek, 13 lutego 2014

Pobite gary

"Pobite gary"

W dialogu najważniejsi są protagonista i antagonista. Zawsze w kontrze to each other, jak każe porządne anarchistyczne wychowanie z elementami języka angielskiego. Dzieci stosują uproszczenia. Duża kromka chleba i mała kromeczka są dla Zosi bohaterami sztuki teatralnej albo co najmniej scenki kabaretowej:
- Tato chlebie, to ja, Zosia chleb!
Dwa paluszki bawią się w lekarza, dwie gumki recepturki chodzą do szkoły:
- Hej, gumko, idziemy na wagary? - mama (duża gumka) nie ma oporów przed wpajaniem dziecku (mała gumka) negacji systemu edukacji z odpowiednimi wzorcami zachowań. Od najmłodszych lat.
Zosia przyjmuje nieznane pojęcie na klatę i jak urodzona liderka natychmiast przejmuje dowodzenie:
- Tak, na wagary. Cześć Gary, masz gary?
Nasz australijski sąsiad Gary prawdopodobnie nigdy nie pojmie subtelnego dowcipu ukrytego w zawiłościach naszej pięknej mowy.  

niedziela, 9 lutego 2014

Tolkien

"Tolkien"

- Dragon!!! - to mniej więcej standardowa reakcja Zośki na widok mamy. Rzadziej taty (tata pisze poniższy tekst, więc ma samonadawcze prawo ciut naginać rzeczywistość) Z jednej strony straszne, z drugiej cudowne. Tak, puszczamy jej pierwszą część "Hobbita", do momentu pojawienia się orków. Tak, puszczamy jej "Drużynę Pierścienia" od przejażdżki Froda z Gandalfem do pojawienia się Czarnych Jeźdźców. Tak, kupiłem jej kapelusz Gandalfa, z myślą o ewentualnym pierwszym balu przebierańców.
Brodę zapuści sobie sama.
Innymi słowy: indoktrynacja od najmłodszych lat. Nie da się inaczej, skoro Jagienka piszczy jak Nazgul, suchary bieszczadzkie to lembasy a nieodległy, oświecony jak Elrond stok Stogu Izerskiego to Orodruina, błyszcząca po zmroku światłami nartostrady.
Dziś podczas powrotu ze Zgorzelca mama zagaiła:
- O, widać Mordor.
- Gdzie widać mordę? - zainteresowała się Zośka.
 Umrzeć ze śmiechu w aucie to w zasadzie mord. Ale z uśmiechniętymi mordami.

piątek, 7 lutego 2014

Synestezja

"Synestezja"


Synestezja to przekładanie bodźca odbieranego jednym zmysłem na doznania odbierane innym zmysłem. Na przykład widzenie kolorowych dźwięków. Zośka poczyniła pierwsze kroki w kierunku wyrobienia w sobie tej elitarnej, charakterystycznej dla artystów, psychologicznej przypadłości. Jaki kolor ma dźwięk G? I czy wizja Zośki zgadza się z wizją Skriabina? http://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksandr_Skriabin#D.C5.BAwi.C4.99ki_i_kolory

niedziela, 2 lutego 2014

Trąbki

"Trąbki"

System motywacji do noszenia żądanych przez rodziców ubrań przez wywołanie poczucia unikalności związanego z zazdrością otoczenia:
- Zosiu, ale masz fajne trampki!
Mama, muzyk z dyplomem, puchnie z dumy jak dudy (zwane mylnie kobzą), gdy córka oswaja pojęcie nieznane przy pomocy pojęcia znanego:
- No, fajne trąbki.
A potem uświadamia sobie, że to nie muzyka płynąca w żyłach, tylko promil pamięci kulturalnej w genotypie (jakoś tak wyjaśniają to ci ściemniacze naukowcy). Człowiek może wyjść z Górnego Śląska, Górny Śląsk nie wyjdzie z człowieka nigdy. Tudzież człowiek może nigdy nie wyjść z Górnego Śląska, a Górny Śląsk zawsze z niego wyjdzie.
Chociaż podobno w gwarze wcale nie chodzi o permanentną zamianę a na o. I Conan to wcale nie Canon.
 A naszo cera, gryfno frelka oblykła się w takie charboły, tfu, w fojne trompki.

sobota, 1 lutego 2014

Polot

"Polot"

Jeśli chodzi o bezczelność w podejściu do świata - są dwie szkoły. Wschodni mistrzowie, zwani czasami senseiami (a czasami, zwłaszcza przez zmęczonych uczniów w momentach kryzysu - bezsenseiami), twierdzą, że pokora i samokrytyka to immanentna cecha wielkich umysłów i serc. Edward Stachura, odkrywca cudnych manowców, twierdził natomiast, że wszyscy cisi i pokorni to wicekróle życia.
- Nie mam polotu, nie mam polotu! - zwykła śpiewać Zośka od kiedy ukończyła 1,5 roku. A potem brała dwa grzebienie, duży i mały, i odgrywała scenkę z tatą-grzebieniem i Zosią-grzebieniem, namawiającymi się na czesanie prawie łysej Jagienki. Albo robiła z mydła telefon i dzwoniła do babci, żeby zamówić pierogi.
A za oknem sypał śnieg, lekki jak łupież bogów.
Jeżeli to jest brak polotu, to ja jestem helikopter.