środa, 26 grudnia 2018

Trafiony zatopiony

Nuda i lenistwo są paliwem ludzkiego geniuszu. W upstrzonej korkami drodze ze świąt do domu (gdyby ktoś pytał o pojęcie czasoprzestrzeni...) Zośka stwierdziła, że się nudzi – podczas gdy jej siostry usnęły aż miło. Ustaliliśmy, że gra w zagadki to doskonałe remedium na tę przypadłość.
- To teraz Tata zadaje.
- Dobrze. To jest część ciała i warzywo.
Krótka chwila namysłu i przebłysk pamięci, jak kiedyś Jagienka przypadkiem zasadziła Tacie w ogrodzie:
- Jajko?
Ból, ból. Trafiony zatopiony.


Sezonowa zagwózdka, związana z mieszaniną tradycji na Ziemiach Odzyskanych powoduje, że nasze dzieci dostają prezenty od Dzieciątka (a konkretnie od jednych dziadków), od Gwiazdora (tzn. od drugich dziadków), od Mikołaja (tak jakoś) i od Legendarnej Szkockiej Babci. W sumie dzieciom to jakoś bardzo nie przeszkadza. 

niedziela, 16 grudnia 2018

Polityka z głowy

Miałem sen. Mógłbym żartem zagaić, że śnił mi się Martin Luther King częstujący Zygmunta Freuda cygarami na leżance z namalowaną Pamelą Anderson. Ale nie. Przyśnił mi się – i to dopiero był koszmar – bardzo lokalny polityk, który zamówił u mnie czterowiersz na swoją cześć. Jako człowiek praktycznie nie na sprzedaż (ale z naciskiem na praktycznie) rzuciłem zaporową cenę 1600 złotych polskich, wychodząc z założenia, że 400 zł za wers to dobra stawka i nie ma szans, żeby ktoś zaakceptował.
I teraz nadeszło najgorsze – lokalny polityk się zgodził.
Nie wiem, co zrobiłem potem, bo na szczęście w tym momencie Hanka (która ma ogólną tendencję wbijania do naszego łóżka w połowie nocy i przekręcania się o 90 stopni, tworząc z Mamy, Taty i siebie wielkie H z mocno podniesioną poziomą poprzeczką - które to wielkie H łatwo można metaforycznie odnieść do jakości spania w takich warunkach) kopnęła mnie w głowę.
To prawdziwy sen zawierający w sobie lokowanie osób rzeczywistych. Oczywiście odbił rzeczywistość, bo poprzedniego dnia zamówiono u mnie okazjonalny weselny czterowiersz i przypomniałem sobie, jak jakiś europoseł chciał mnie kiedyś zatrudnić do pisania euro-bloga za Euro. Jak dostałem listę na pierwszy próbny wpis z wyszczególnieniem, komu mam dowalić, to szybko pożegnałem się z potencjalną robotą.
Ciekawe, czy bym przyjął wspomnianą ofertę od niewspomnianego polityka...
Dobrze, że córeczka kopnęła Tatę w głowę. Takie rzeczy się przydają. Jakby kopnęła mnie mocniej, to może bym poszedł w politykę.


Tymczasem Zośka zbudowała wesołe miasteczko. Dobrze, lepsze wesołe niż smutne.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Najgenialniejszy tekst wszechczasów

Pisałem właśnie najgenialniejszy tekst wszechczasów. Mądry, dowcipny, lekki, błyskotliwy. Trafiający do wszystkich, skrzący się fajerwerkami formy i błyskotliwością treści. I wtedy przyszła Hanka i wcisnęła drugi klawisz od prawej w pierwszej linijce od dołu na komputerowej klawiaturze.
Dobrze, że już Nobli literackich nie przyznają, bo bym żałował.



Dzieci i twórczość. Bezsprzeczna sprzeczność. 

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Symbol szczęścia

Jakiś mocno anonimowy miłośnik hinduizmu i specjalista od indo- europejskiej symboliki religijnej nabazgrał na transformatorze przy ul. Lubańskiej w Zgorzelcu starożytny symbol szczęścia (svastika w sanskrycie- „przynoszący szczęście”). Mama i Tata lustrując dzieło wykonane ciut chwiejną (zapewne ze wzruszenia) ręką zaczęli dyskusję o znaczeniu, wspomnieli o Mieczysławie Karłowiczu i jego upodobaniu do swastyk, o rodzimowiercach, o heraldyce i użyciu swastyk w przedwojennych polskich odznakach wojskowych. O faszystach też nie zapomnieli. A dzieci, jako te skorupki za młodu nasiąkały. I na drugi dzień trąciło.


Była to oczywista prowokacja Zośki, w związku z czym Hanka wyraża dezaprobatę.

sobota, 1 grudnia 2018

Leniwa sobota

Leniwa sobota sprzyja mocno przereklamowanej kreatywności.


Rano był teatr.


Potem były prace ręczne.


Bal jak co dzień.


Hanka mówiła "pingmin", Mama zrobiła obiad, a Tata wierszyk:

„Marzenia trzech sióstr”


Żyły kiedyś trzy siostry pod lasem

(każda z nich przeurocze dziewczątko)

I tak żyły i marzyły też czasem

Każda z nich mieć chciała zwierzątko

A jakie?

Hanka – baranka

Zosia – łosia

a Jagienka – sarenkę


Aż raz przyszedł zawodowy gajowy

I wpadł w urok trzech sióstr niebywały

Gdy już zjadł kaszę z sosem grzybowym

Powiedziały mu, czego chciały

A konkretnie:

Jagienka – sarenkę

Hanka – baranka

zaś Zosia – łosia


Pan gajowy wypił kawę zbożową

Zagryzł Mamy drożdżówką najlepszą

I nieopatrznie dał słowo

Że spełni marzenia dziewcząt

I przyprowadzi:

dla Zosi – łosia

dla Jagienki – sarenkę

a dla Hanki baranka


Minęło długich tygodni z osiem

Deszcz leciutko siąpił od rana

Ktoś zapukał, Tata powiedział: prosię!

W drzwiach gajowy, uśmiech jak banan

Przywiozłem, mówi:

Hance – baranka

Jagience – sarenkę

i Zosi – łosia!


Ma historia, rzecze – dość krótka

Dzięki Wam jestem myśliwym sławnym!

W tym czasie baran zjadł pół ogródka

A łoś zrobił kupę na trawnik

A sarenka nic.

Sarenka dla Jagienki

Łoś dla Zosi

i baranek dla Hanki


Baranka Tata postraszył piłą

Trzy siostry się zarumieniły:

Dawno pana u nas nie było

Nam się już marzenia zmieniły


Mianowicie:

Zosia chce łososia

Hanka obwarzanka

a Jagienka lody


Pan gajowy smutny z domu wyszedł

Ciągnąc stadko trzech zwierząt rogatych

Nie chciał lecza ni z kaszą ni z ryżem

Nie chciał nawet się napić herbaty

A dziewczyny wypiły:

Hanka ze szklanki

Jagienka z wisienką

a Zosia czarną z sokiem



czwartek, 22 listopada 2018

Zabijanie Wiosen

Jagienka antropomorfizuje (choć znaczenia tego słowa nawet rodzice zaledwie się domyślają):
- A czemu Zima musi zabijać Wiosnę?
Poezja skrzy się w płatkach pierwszego jesiennego jeszcze śniegu.
- Zima nie zabija Wiosny. Wiosna ucieka w inne strony, gdzie objada się pieczonymi kasztanami i sałatką z rukoli i pomidorów, popija czerwonym winem, żeby wrócić za kilka miesięcy.
Tego, że jeżeli już, to Zima zabija Jesień, nie chcę dziecku mówić. A przy okazji – wiecie, że u Niemców Wiosna jest rodzaju męskiego? Myślę, że wąsaty i ogólnie bujny Herr Fruehling w skórzanych spodenkach na szelkach siedzi całą zimę w bawarskiej gospodzie, zajada Leberkaese mit Brot und Sauerkraut i do tego duże piwo.
W oby przypadkach – oby do Wiosny.


Listopadowa Chatka Górzystów. Bo posty ze zdjęciem mają dużo większe powodzenie niestety.

poniedziałek, 19 listopada 2018

Rozmowa przedzimowa

Jagienka zadała mi ostatnio ważne pytanie:
- Czy trawa idzie spać na zimę?
- Iść – nie idzie, bo czeka.
- A na co?
- Czeka na kołdrę i poduszkę.
- A skąd one przylecą? Z daleka?
- Zlecą białym puszkiem.
- Na trawę?
- Prościutko. I to załatwi sprawę.
- A jak nie zlecą?
- Bywa i tak płatko-marnie.
- Bo trawa zmarznie?
- I jej sny gdzieś w kosmos ulecą.
- I co? To coś zmieni?
- Może? Ale na wiosnę się i tak zazieleni.



sobota, 17 listopada 2018

W związku ze związkiem

Dzieci są spostrzegawcze. Od razu spostrzegły, że spostrzegawczy (ale tylko w niektórych aspektach) Tata ogląda się za jakąś panią, wioząc dzieci do przybytków edukacji.
- Podoba ci się ta pani? - Jagna, wnosząc z uśmiechu i tonu, ma w sobie tonę tolerancji dla Taty, którego ogólnie, zasadniczo i w ogóle nie naukowo fascynują długie, kręcone, rude włosy – Chcesz się z nią ożenić?
- Przecież ja już mam żonę – strategia obronna zaczyna się od argumentów logicznych i niepodważalnych. A kończy na sentymentach – I lepszej nie znajdę.
- No – Zosia staje po stronie rodzicielskiej – Tata nawet ostatnio kupił Mamie sok pomarańczowy.
W związku trzeba czasem zaskoczyć. Zwykle nie kupuję soku. 


Zdjęcie pamiątkowe z wakacji z włosami. Aktualnie nieaktualne.



poniedziałek, 12 listopada 2018

Edu-kacja

Dzień Po Niepodległości. Podlegamy obowiązkowi nie podlegania tego dnia obowiązkowi powszechnej edukacji. Przynajmniej tej systemowej. Innymi słowy: dzieci w domu, trzeba się zająć. Wymyślamy zatem koncepcje i koncypujemy wymysły:
- A może by tak do zoo w Goerlitz? - syndrom inżyniera Mamonia ma to do siebie, że się sprawdza. Z definicji.
- Nie, nie chcę iść do Niemiec – oponuje Zosia.
- A dlaczego?
- Bo nas zabiją!
- ?????
- Jak na tych prezentacjach w szkole.
I weź tu teraz dziecku próbuj wbić do głowy, że lepsza Gdynia niż Cedynia. 


Tatę jako Paderewskiego też próbowali Niemcy zatrzymać. Ale się nie dał. (foto z Internetu)



poniedziałek, 5 listopada 2018

Niezłe jajo

Hanka zafascynowana umiejętnością mówienia ze zrozumieniem ćwiczy wołanie swojej siostry Zosi z pasją i przejęciem godnym Tarzana i jego „Ja Tarzan, ty Jane”:
- Joja! Joja! Joja! Joja!
Zosia podejmuje grę otwierając tradycyjnym:
- Co?
Hanka ma jeszcze jedno słówko w zanadrzu:
- Jajo!
Nawet do rymu.


Czytanie rozwija. Wczoraj miałem nie najgorszy zestaw wieczorny. 

sobota, 3 listopada 2018

Cud starości

Scena wczesnolistopadowa. Jagienka z Dziadkiem na cmentarzu:
- Dziadek, to ty zrobiłeś te bukiety?
- Ja – odpowiada Dziadek w sposób zrozumiały dla Polaków i Niemców.
- Jaaa – Jagienka wyraża podziw w równie międzynarodowej formie – Ty jesteś taki zdolny, chociaż taki stary…
Rozmowa schodzi na doświadczenie, Babcię i jej wprawę w kotlecikach wszelkiej maści. A ja wspominam Terry’ego Pratchetta i jego scenę z „Ciekawych Czasów”, gdzie Srebrna Orda składająca się z kilku prawie stuletnich barbarzyńców walczy z ninjami, najlepszymi wojownikami świata: „Sześć Dobroczynnych Wiatrów przypomniał sobie nagle, jak on, będąc jeszcze dzieckiem, grywał z dziadkiem w Shibo Yang-cong-san. Staruszek zawsze wygrywał. Nieważne, jak starannie chłopiec planował swoją strategię, zawsze odkrywał, że dziadek całkiem niewinnie, tuż przed decydującym posunięciem wnuka, umieszczał kamień akurat we właściwym miejscu. Przodek całe życie spędził grając w shibo. Ta walka była podobna.”
Barbarzyńcy mieli wielkie doświadczenie w nieumieraniu. Życzę wam równie doskonałego opanowania tej sztuki!

czwartek, 1 listopada 2018

Material girl

Jesień w szarościach swoich sprzyja romantycznym nastrojom o poranku w drodze do przedszkola pajęczynami rosą pokrytymi w blasku wschodzącego słońca niewątpliwie usianej. I nagle strzał jak z armaty:
- Tata, ja sobie muszę kupić suknię ślubną – o rany, Jagienka planuje długofalowo. Oby wystarczająco długofalowo.
- A po co ci suknia ślubna, wychodzisz za mąż? - klasyczne pytanie ojca skierowane do córki, zabarwione ironią, podszyte strachem i obleczone nadzieją, że to tylko żart.
- No pewnie – Jagienka jest naturalna jak świeżo wyciskany sok z własnych jabłek.
- A za kogo? - im dalej w las, tym bardziej drżą liście.
- Jeszcze nie wiem. Może za Tomka, albo Kacpra – ufff, to jednak pewnie jeszcze chwilę potrwa. Można poteoretyzować:
- A jaki ten twój przyszły mąż musi być?
- No… Mądry, silny, ładny i bogaty.
Zestaw obowiązkowy jakby w porządku. W dodatku element ekonomiczny uwzględniony… Ale Tata musi drążyć, no musi, jakby technikum górnicze skończył:
- Ale po co bogaty?
Czyżbym ja szczęścia córki nie pragnął?! Na szczęście Jagienka kobiecą intuicją wyczuwa zależności i możliwości:
- No bo bogaty to ładny, no nie?
Podejrzewam, że ilość zer na koncie bardzo upiększa. Niestety, nie mam doświadczeń.


Tymczasem Zosia robi mi konkurencję. Ma wypasioną okładkę, w dodatku wprowadziła do swojej historii jakąś postać fikcyjną! Szykuje się bestseller.

piątek, 26 października 2018

Czarne Orły

Jagienka już wie, gdzie nie:
- Nie chciałabym pojechać do Austrii.
Tata, zaskoczony geograficzną świadomością, drąży:
- A dlaczego nie do Austrii?
Jagienka ma prawdziwy strach w oczach:
- Bo tam czarne orły rozdziobały białego orła.
Alegoria sięga zenitu, metafory dzwonią zębami, rozbiorcy czają się w szarych płaszczach za rogiem, Bonaparte daje przykład, ojciec mówi do swej Jagny:
- A skąd wiesz córeczko?
- Z przedszkola.
Wychowanie patriotyczne działa na wrażliwe dusze w sposób nieprzewidziany w ustawie. A Tata jak raz chciał w przyszłym roku na Grossglocknera w ramach Korony Europy. Będę musiał uważać na czarne orły.


Jest szansa, że w ramach patriotyzmu córki nauczą się od rodziców sprzątania w górach. Albo od kogoś innego mazania po dachach. (fota z Izerbejdżanu 2018. Nieprawdopodobne, co?)

poniedziałek, 22 października 2018

Ordnung i inne fikcje literackie

ZOO w Goerlitz. Obserwuję niemieckie dzieci, jak pieczołowicie układają plastikowo-styropianowe zabawki. Równiutko i dokładnie. A potem wpadają polskie dzieci. Moje konkretnie. I bawią się we wrzucanie tychże zabawek do dziury. Planowo byle jak.
Stereotypy? Dyktatura Ordnungu kontra ułańska zawadiackość? E, chyba nie. Tak się po prostu trafiło.
Stryj Michał zaproponował dzień wcześniej:
- Przyjedźcie do nas dziewczyny!
Na to Jagna odpaliła jak z automatu:
- A posprzątasz?
Jako absolwent Turystyki i Rekreacji wiem, że wypoczynek trzeba budować w kontrze do dnia codziennego. Stryj obiecał, że posprząta, ale po wizycie, bo przedtem mu się nie opłaca. Bystrzak, moja krew.



Tymczasem zrobiliśmy mały porządek w Izerbejdżanie.

poniedziałek, 15 października 2018

Liceum-cytacja

Zośka planuje długoterminową edukację:
- A w liceum czego się będę uczyć? Licytować?
Jak dobrze pójdzie, to też. Chyba, że się system zmieni. A najlepiej, jakbyś się nauczyła kombinować. Nawet, jeśli kombinatoryka wyleci.


środa, 3 października 2018

Mores

Dostaliśmy w bonusie gratisie bilety do cyrku. To poszliśmy. Uczucia mieszane, bo o ile lubimy i czynnie uprawiamy (Tata był ze 3 razy instruktorem na obozie cyrkowym, w tym raz klaunem…), to wiadomo, że zwierzęta klawo tam nie mają. Chociaż psy i koty dały zacny popis nie ponad siły na pierwszy rzut oka. Z trzeciej strony, jak można wytresować kota?! Co to za koty w ogóle?! Hańba dla kociego rodu! Zośka miała natomiast inne spostrzeżenie:
- Psy i koty razem! I psy się w ogóle kotów nie boją!
Wie córka kociarzy, kto przed kim mores czuć powinien.
A teraz jak jadąca karawana, czekamy na głosy psiarzy.


Ryszard i Wandzia w ciepłej pościeli. Ale w potrzebie to i dobermana przegonią. Chyba, że nie będzie potrzeby.

wtorek, 2 października 2018

Oliwki-sprawiedliwki

Dziecięcy kryzys przyswajania warzyw. Dramat dla Taty-ogrodnika.
- Zosiu, może zjesz sałatkę? Wszystko z ogródka, sałata, rukola, buraki liściaste, pomidorki, bardzo dobre.
- A oliwki też z ogródka?
- No nie…
- No to nie chcę sałatki.
Trzeba powiększyć asortyment upraw i liczyć na rozwój efektu cieplarnianego. Tak czy siak mnie zaleje. Jak nie woda, to krew.


Tymczasem równie niewrażliwa na warzywa baletnica Jagna robi szparag. Przepraszam, szpagat. (zdjęcie z przedszkola)

czwartek, 20 września 2018

Kinder machen Spass

Rzecz o tyle nietypowa, że, po pierwsze: nie moje dziecko, po drugie: historyjka w języku obcym, po trzecie: idiomatyczna vide nieprzetłumaczalna. Ciekawostka językowo-psychologiczna.
Goerlitz, biuro, korzystam z ksero, obok niemiecka mama z mniej więcej trzyletnią dziewczynką. Obserwuję to z niemą satysfakcją, bo jestem w pracy czyli w zasadzie wypoczywam. Dzieciak zgrabnie negocjuje z mamą dzienną rację czekolady, taktycznie kładąc się na podłogę i jęcząc. Ale mam radochę, że to nie moje dziecko… Ale jako zawodowy Tata i w ramach sytuacji towarzyskiej zagajam rozmowę, pytając dziewczynkę:
- Wie alt bist du?
Dziewczynka patrzy na mnie z wyrzutem:
- Bin gar nicht alt.
Chapeau bas.


żeby nie było, że nic o swoich dzieciach nie ma. Ma!

niedziela, 16 września 2018

Głomodor niedzielny

Niedzielny obiad wchłonięty z wszystkimi porami – ideę żywienia się z własnego ogródka od czterech miesięcy wprowadzamy w czyn. Czas na ciąg dalszy święcenia dnia świętego (jak każdego zresztą):
- Zosiu, chcesz coś na deser?
Zosia, wskazując na talerz wylizany do czysta po solidnej porcji godnej bohatera:
- Chcę coś na obiad.
Powstańcie, których dręczy głód. Swoją drogą ile można jeść leczo?


Rodzinny bend się rozrasta.



sobota, 15 września 2018

Łeb jak jak

Tata i Jagienka w nastroju do kłótni:
- Jagienko, zjedz coś, bo jesteś chuda!
- A ty jesteś gruby!
- Tak?! A gdzie?
- Głowę masz grubą!
Manie samych kobiet w domu pogrubia głowę.

poniedziałek, 10 września 2018

Abstra-matyka

Zabawa w sklep może przerodzić się w dyskusję abstrakcyjnych matematyków:
- Poproszę nic, ile kosztuje nic? - Zosia przychodzi do sklepu z Mrożkowym Lemem w torbie.
Okazuje się, że Jagna ma niezgorszego Douglasa Adamsa pod ladą:
- Nieskończoność!
Nasz matematyk w szkole średniej przeniósłby ten dialog do ósmego wymiaru i tam kontynuował. Osobiście, dla bezpieczeństwa, przeniósłbym go jeszcze dalej.

środa, 5 września 2018

Tatakot

Tata z Hanką ćwiczą rozpoznawanie siebie w sytuacjach kryzysowych. Konkretnie - przed lustrem. Tata, jako bardziej doświadczony werbalnie prowadzi zajęcia, pokazując palcem i nazywając osoby po imieniu:
- Tata, Hanka. Tata, Hanka. Tata, Hanka – wiele warsztatów nie ma ściśle określonego celu. Tutaj też musi być głębszy sens, bo go z wierzchu nie widać. W każdym razie Hanka przerywa ten godny Tarzana i Jane spektakl krótkim i wymownym:
- Kot, kot.
Kot spłodził kota, to nawet wedle przykazania. 


Tymczasem dziewczęta czekają na księcia z bajki.



poniedziałek, 3 września 2018

Majkeldżeksonka

Kobiety są zdolne do wielkich poświęceń aby piękno zagościło na ich doczesnych ciałach:
- Nawet latem chcę nosić ten płaszczyk, bo chcę udawać taką Majkeldżeksonkę.
Tata ma dużo wspólnego z Michaelem Jacksonem Jagienko. Jak był młody, to też był Murzynem. Ale grał w kosza.


Zespół w składzie - Majkeldżeksonka - tarka, DJ Zosia - elektronika użytkowa. Występ biletowany. Wakacyjna nuda pobudza kreatywność. Całe szczęście zaczęła się szkoła...

piątek, 31 sierpnia 2018

Kot JingJang

Kot jest czarny, nowy i mały. A także rozkoszny, łobuzerski i póki co nieokreślony płciowo. Jagienka prowadzi dalszy wywiad:
- A ten kot będzie już z nami zawsze?
Zawsze to dość długi okres czasu, ale, żeby nie przedłużać dialogu odpowiadamy zgodnie:
- Tak.
Jagienka wchodzi na wyższe poziomy, zahaczając w mistycyzm i kwestie światopoglądowe:
- A w niebie też?
Tata, jako autor „Kociego anioła” i człowiek nie mający ochoty wchodzić po dobrym śniadaniu w spór religijny odpowiada wciąż zgodnie (ale tym razem z własnym szeroko pojętym interesem):
- Tak.
Wydaje się, że przeskoczenie o jeszcze jeden poziom jest niemożliwe. Ha!
- A w niebie też będzie czarny?
O kolorach z kobietami nie dyskutuję. Nawet w niebie.


Ryszard Szary i Wanda. Albo Wandal. 

czwartek, 30 sierpnia 2018

Szołbiznes

Szołbiznes wala się nam po kątach. Rodzina bliższa i dalsza się tym para, sami się przemazujemy tu i tam. Jagienka jak skorupka nasiąka za młodu:
- Będę ćwiczyć próbę!
Ćwiczenie prób rozwija. Potem dochodzi się do poziomu, że próba jest w trakcie występu. A to już czasami trąci.


Po poćwiczeniu prób przychodzi czas na premierę. Dziewczyny mają swoją publiczność. 


niedziela, 26 sierpnia 2018

Narnia w procentach

Czytamy z Zosią „Narnię”, „Lwa, Czarownicę i Starą Szafę” konkretnie rzecz ujmując. Nie udało się uniknąć tematu filmu, który wskoczył gdzieś w TV i wyprzedził wyobraźnię. Takie czasy. Ale coś innego też zwróciło moją uwagę. Oto w filmie końcowa scena batalistyczna trwa około 18 minut (zadałem sobie trud zmierzenia rzeczonej) na czas całkowity filmu 125 minut, co daje mniej więcej 14,4%. W książce, co mnie totalnie zaskoczyło, bitwa to jedna strona na 181, czyli jakieś 0,5%. Innymi słowy, na ekranie tłuką się 28,8 razy więcej niż na papierze.
Inna stylistyka, inna poetyka czy inne czasy, inne wymagania i inna publiczność?


Zeszłoroczną jesienią przydarzył nam się rodzinnie nieodległy plener z ekranizacji.



 


środa, 22 sierpnia 2018

Pstrągi

Obserwacja przezokienna z auta. Ul.Warszawska w Zgorzelcu, reklama czegoś tam (zaiste, nie ma to znaczenia), zgrabne panie na dużym formacie z małą ilością bielizny na sobie. Jagienka w nastroju do zwierzeń:
- Tata, a jak idziemy z przedszkolem, to się boimy tych obrazków.
- A dlaczego?
- Bo one mają ogień na sobie.
Co prawda ja tego ognia nie zauważam (nawet ten metaforyczny mi gdzieś umyka), ale może za bardzo skupiam się na innych rejonach billboardu. Stoimy na światłach i patrzymy na reklamę, każde myśli zapewne o czymś innym. Jagienka dzieli się swoim przemyśleniem:
- Tata, a jak się mówi na te majtki, pstringi czy pstrągi?
Okazało się, że jednak myślimy mniej więcej o tym samym. Zaś specjalistom od ryb przypominam, jak robi pstrąg: pstrąg, pstrąg!


Aby uniknąć pokus, zawirowań i innych wydarzeń niepożądanych, dzieci powinny podróżować w stanie jak na powyższym zdjęciu!

niedziela, 19 sierpnia 2018

Piłka nożna

Jest w dziewczynach jakaś tęsknota. Za telewizorem? Za sportem? Grywamy wieczorami w nożną albo w paletki, ale widocznie to nie wystarcza. Do telewizji też jeszcze nie dorośliśmy.


Zosia namalowała na pudełku po pieluchach sytuację mocno podbramkową i zaprosiła nas do obejrzenia meczu. Gdyby takie wyniki były normą, to może bym nawet się skusił od czasu do czasu na obejrzenie jakiegoś spotkania mniej lub bardziej towarzyskiego. 

Potęga domysłu

Dzieci instynktownie wiedzą, że ważniejsze jest stawianie dobrych pytań niż uzyskanie teoretyczne prawidłowych odpowiedzi. Jagienka potrafi tak intensywnie powtarzać pytanie, że umyka jej odpowiedź. Jagienka potrafi też tak długo prosić o słodycze albo inne reglamentowane dobra, że nawet rodzice ulegają. Takie dla przykładu sto pięćdziesiąte siódme powtórzenie „chcę solone orzeszki!” brzmi niemal słodko. Znieczulenie robi robotę.
I oto staje się cud, rodzice miękną! Ale żeby zachować pozory władzy, elementy edukacji i wychowania do życia, próbują zmienić formę, w domyśle na bardziej uprzejmą:
- No to…?
Jagienka jest jak radziecka rakieta, uwarunkowana na sukces mimo pewnych braków i przejściowych kłopotów:
- No to daj!
Liczenie na domyślność bliźniego prowadzi donikąd. Wiem, bo byłem.

środa, 8 sierpnia 2018

Retro-in-spekcja

Jagienka w chwili refleksji (i niewątpliwie lekkiej zazdrości w stosunku do automatycznie hołubionej młodszej siostry):
- Ja bym chciała jeszcze raz być dzidziusiem, bo ja tego nie widziałam.
Cud niepamięci ma swoje zady i walety, ale ja też chciałbym zobaczyć, jak byłem dzidziusiem. Naprawdę było tak fajnie, jak pamiętam?


Świadomość bycia noszonym na rękach zwiększyłaby przyjemność z powyższego. Chyba.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Luz i relaks

Sezon wakacyjny w pełni. Luz, relaks, odprężenie, słodkie nieróbstwo i smakowita bezmyślność.

Po siedmiu godzinach prowadzenia auta w sympatycznym trzydziestopięciostopniowym chłodzie po prawie pustych wakacyjnych europejskich autostradach czas rozbić namiot. Luz i relaks – roczna Hanka spieszy z pomocą, przy okazji rozprostowując zdrętwiałe nóżki i inicjując nową świecką tradycję - roznoszenie śledzi po kempingu w darze powitalnym dla przyszłych sąsiadów. Zośka i Jagna kontynuują rozpoczętą w aucie filozoficzną dysputę o przynależności plastikowego konika. Temperatura dyskusji sięga zenitu, decybele też, ręce rwą się do czynów.

Namiot rozbity mimo Hanki upartych prób owinięcia się w tropik w ramach jakiegoś artystycznego happeningu.

Czas na kolację. Luz i relaks. Trzeba tylko przypilnować, żeby Hanka nie przewróciła maszynki do gotowania, nie wylała wody i nie wdepnęła w kanapki z serkiem i nie zamoczyła ubrań w herbacie. Trzeba też znaleźć Zośkę i Jagienkę, które rozpierzchły się gdzieś w poszukiwaniu czegoś. W trakcie posiłku gramy w zabawną grę zręcznościową – usuwanie Hance sztućców i zastawy spod nóg i rąk. Hanka jest wmontowana niebywale, próbuje sięgnąć wszystkiego i rzucić za siebie tradycyjnie prawą ręką przez lewe ramię, odczyniając wszelkie złe uroki jakie mogą czyhać na nas w okolicznych lasach.

Luz i relaks. Po kolacji zmywanie naczyń i ciał oraz kontynuacja gry zręcznościowej na wyższym poziomie – rozgrzana Hanka wybiega na kemping i kluczy alejkami w poszukiwaniu wyjścia. Nasze zadanie polega na ratowaniu jej przed psami, dziećmi, samochodami i gorącymi grillami.

Podobno pożywienie spożywane w ruchu nie zawiera w ogóle kalorii. To dobrze, bo musimy dojeść po niezadowolonej z ogólnej jakości kanapek Jagience.

Luz i relaks. Jeszcze tylko położyć dzieci spać. Ale najpierw trzeba je znaleźć i przekonać, że mimo tego, że jest jasno, jest już noc. I że powinny być zmęczone siedzeniem w aucie przez cały dzień. I że bieganie po kempingu wcale nie jest fajną zabawą.

Luz i relaks. A dodatkowo jeszcze – ile można zobaczyć! Ja osobiście, jak playmaker w NBA – widzę wszystko, przez cały czas i mogę wykonać precyzyjną asystę, przebierając pieluchę, chroniąc przed utonięciem, zsunięciem się z klifu w dodatku częstując świeżo zerwanymi dojrzałymi jeżynami.

A w nocy, kiedy już dzieci jakimś cudem padną, po przeczytaniu im siedmiu długich bajek, zamykam na chwilę odprężone oczęta i przeżywam to wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze, i jeszcze….
Piwo nie pomaga, gdyby ktoś pytał. Ale cóż, luz i relaks.


Miałem ze sobą książkę do poczytania na wakacjach. Nawet jej nie wyciągnąłem z plecaka.





niedziela, 5 sierpnia 2018

Kaszka

Sytuacja kempingowa-podnamiotowa. Dzieci głodne. Szybka reakcja wskazana:
- Chcecie kaszkę?
Kaszki mleczno-zbożowe dla niemowląt do sprawdzone jedzenie wyprawowe. Kiedyś w Alpach Tata zjadł całe opakowanie na śniadanie. Na jedno śniadanie. Sam. Od tego czasu Tata wie, jak smakuje życie. I wie, co trzeba ograniczać. Jagienka też już wie i nie może uwierzyć w to, co słyszy:
- Ale my przecież nie możemy jeść kaszek? - zawsze warto się upewnić.
- Na wyjazdach możecie – spieszy z wyjaśnieniem Mama.
- Ale przecież my dzisiaj nigdzie nie jedziemy? - w głosie Jagienki jest nadzieja na kaszkę i na nie jechanie nigdzie.
Po 1200 kilometrach autem fajnie mieć nadzieję i miły nocleg.


No i kanał. La Manche.






środa, 18 lipca 2018

Bliskie spotkanie z Terminatorem

Beskidy bez słów.
Mieliśmy wyruszyć z Markowych Szczawin o śniadym przedświcie, żeby na świt blady zdążyć na Babią Górę w najlepszym momencie dnia i rozkoszować się mistycyzmem gór w najlepszym świetle. Hanka nam to co prawda w pierwszym momencie ułatwiła, wcielając się w rolę sympatycznego budzika, który wystarczyło przebrać w okolicach pieluchy i nakarmić, ale potem momentalnie nam to moralnie utrudniła, zapadając w sen sprawiedliwy, godny i w innych sytuacjach zbawienny.
Pierwsza i nienaruszalna zasada w takich sytuacjach to „nie budzić!”.
Postanowiłem, jako wstany i rześki w tych porach (szarych z kieszeniami) wyruszyć jak za dawnych lat. Pobiegłem, z czołóweczką na czole, zobaczyłem Tatry w ciut szarym anturażu i ruszyłem z powrotem, do żony i dziecka, naładowany magią i dobrą energią po czubki pach.
Jakieś pięć minut od schroniska zobaczyłem go – Terminatora nafaszerowanego elektroniką: licznikiem kroków, uderzeń serca, uderzeń wątroby, uderzeń śledziony i nerek, uderzeń rąk o boki i uderzeń innych narządów zewnętrznych o przeróżne części ciała, licznikiem zużycia odżywek i baterią tychże w pięciu smakach i konsystencjach zależnych od warunków zewnętrznych. Ubrany w ultratechnologiczne tkaniny pochłaniające pot i dźwięki otoczenia wbiegał na górę w butach zaopatrzonych w tyle systemów, że kosmos i polityka mogłyby przychodzić na kursy i wysysać wiedzę ze sznurówek. Na oczach miał okulary z wizorami na każdą porę dnia i nocy, na uszach muzykę na każde możliwe nachylenie stoku.
Nie, żebym go (mimo całej satyrycznej zjadliwości) nie popierał, bo bieganie po górach to coś, co praktykuję w sposób nabożny od lat młodych. Tyle, że z nowoczesnością mi nie po drodze, choć doceniam i bywa, że z pewną nieśmiałością używam. Dlatego z pełną otwartością, ładunkiem poezji wchłoniętym na szczycie i cieszącą się do świata (jako takiego w ogóle) gębą rzuciłem doń tradycyjne i uświęcone, a jakże melodyjne:
- Cześć!
Zerowa reakcja, brak spojrzenia w oczy, które utkwione w zegarku z altimetrem, termometrem i parametrem rejestrowały zmiany poziomu kwasu mlekowego. Chyba nie miał aplikacji „Powitanie App”.


Zszedłem, przespałem się z tym i po śniadaniu weszliśmy na Babią we trójkę.

niedziela, 15 lipca 2018

Teologika

W podróży widzi się rzeczy. Na przykład święte obrazki na ścianach, powodujące przebłyski pamięci z zasłyszanych gdzieś historii:
- Faktycznie, pan Jezus umie jeździć na łyżwach! - Jagienka ma wiedzę teologiczną na poziomie przeciętnego zjadacza opłatków, tylko czasem jej się myli – A nie, chodzić po wodzie!
Lód to tylko inny stan skupienia H2O. Wszystko da się wytłumaczyć. Chyba, żeby się nie dało.


Tymczasem Zosia też maluje święte obrazki, na przykład na kamieniach w Zoo w Goerlitz.

sobota, 14 lipca 2018

Śmieciarz

Zbieranie śmieci podczas spacerów po wsi to taka świecka tradycja. W bardzo egoistycznym celu, żeby było ładniej i przyjemniej. Poza tym dzieci patrzą i się uczą. Jagienka wyciąga nawet daleko idące wnioski:
- Ale ty Tata fajnie robisz z tymi śmieciami. Ty to nawet mógłbyś być śmieciarzem.
Nie wiem, czy mam odpowiednie kwalifikacje, kursy i certyfikaty...


Tymczasem w Karkonoszach nasza sekta też się uaktywniła.

niedziela, 8 lipca 2018

Człowiek człowiekowi

Podgórska trasa w Trójgraniczu, Czerniawa Zdrój, Nowe Miasto pod Smrkiem i inne Pertoltice, familia w komplecie, przepływ informacji z dorosłych przednich siedzeń na małoletnie tylne:
- A teraz wjechaliśmy do Czech.
Jagienka otwiera oczy z rosnącym przerażeniem:
- Czechy! Tutaj to muszą być dopiero wilki!
Wiadomo. I to takie bez samogłosek. Vlk je vlk!


Dla Hanki aktualnie każdy czworonóg to i tak kotek. Ewentualnie kotetek. 



piątek, 6 lipca 2018

Cel przyczyny

Nasze Zoo w Goerlitz ma w kasie taktycznie rozłożone pod ladą, dokładnie na wysokości wzroku pięcioletniej dziewczynki o kręconych blond włosach, cukierki w stylowych słoikach. Cel i przyczyna mieszają się w głowie Jagienki, zapewne z nadmiaru wrażeń:
- Jak tu są cukierki, to po co my ich nie kupujemy?
Właśnie, po co?


Dzisiaj na ten przykład malowaliśmy w Zoo kamienie. (zdjęcie Greta Drozd)

Najwyższy stopień golizny

Wakacyjne wycieczki. Tylne siedzenie samochodu okupowane przez trzy córki to pole walki. Nieraz brakuje tylko dwóch nagich mieczy. Krzyki i piski mrożą krew w żyłach, obelgi marszczą uszy, próby podrapania się w pupę przypominają o chwale i upadku imperiów na przestrzeni dziejów.
Hanka jak Nazgul skrzeczy na widok choćby najmniejszych kawałków jedzenia. Kawałków jedzenia nie brakuje w najbardziej nieoczywistych miejscach. Zośka i Jagna obrzucają się epitetami z gatunku bolesnych:
- A ty masz gołą dupkę, gołą, gołą, najgolszą!
Gdyby tak Jagienka nie wymawiała „r” doszłaby trafiona w punkt dwuznaczność w stopniu najwyższym przymiotnika.


Tak wygląda wypoczynek rodziców.

wtorek, 26 czerwca 2018

Sens stricte

Zośka nie cierpi na niedomiar weny. Ostatnio wymyśliła "śniedźwiedzia" - czyli śniegowego niedźwiedzia. Taka słowiańska odpowiedź na yeti. A u Babci dziewczyny bawiły się w restaurację:


Że nie wspomnę o własnoręcznie zmontowanym zestawie do zabawy w policjantów z okazji wizyty kolegi Karola, który jest wielbicielem policji, zapewne do momentu, kiedy przestanie nim być z mniej lub bardziej poważnych powodów:




Wniosek: zabawki sensu stricte są bez sensu. Stricte.




czwartek, 21 czerwca 2018

Komplement dla Taty

Po udanym występku dla dzieci jeden z małoletnich widzów:
- Ale pan fajne piosenki pisze. Pan to by nawet „Ona tańczy dla mnie” mógł wymyślić!
Chyba bym nie mógł. Religia mi nie pozwala.


Pracując nad przebojem, gram co mogę. Ostatnio na Satyrykonie w Legnicy.





środa, 20 czerwca 2018

Smak nowoczesności

- Jagienko, jakie masz lody? - lodowy rytuał rodzinny pod hasłem „daj spróbować” w toku. Niebieski kolor sugeruje niebiański smak, ale Jagienka zapomniała, jaki to. Mimo to próbuje:
- Smartfonowy? - strzał powoduje wybuch. A lody o smaku smerfowym wydobędą z każdego jego wewnętrznego Gargamela.
Swoją drogą przydałaby się taka letnia apka do lizania chłodnej szybki. Nie żebym miał smartfona, czy coś.


Tymczasem Zosia w tradycyjnym twórczym amoku stworzyła dzieło pt."Pszyjaciele". Można się tam odnaleźć!

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Świadomość

Mamy to na piśmie. Żebyśmy sobie nie myśleli. Żeby inni nie myśleli, że jest tak różowo. Jakim cudem nie ma egzaminów na bycie Mamą i Tatą? Pewnie nikt by nie zdał...


Zosia wystawiła nam notkę w ramach odwetu za jakąś akcję w związku z tzw.wychowaniem.

niedziela, 17 czerwca 2018

Przewód logiczny

Wieczorny seans dla dzieci w porze podeszłej. „Ballerina” - gwoli konkretu. Po raz czwarty zresztą. Z ekranu padają słowa i wyrazy:
- Jesteś nikim!
Jagienka, mimo samoprzymykających się oczu, jest logiczna jak Arystoteles, (gdyby ten był Niemcem ze szwajcarskimi korzeniami i scyzorykiem):
- Ej, jakby była nikim to by jej nie było!
Quod, Erat, Demonstrandum i spać.

środa, 13 czerwca 2018

Cycki cycki cycki

Ważny element wystroju i podstawa wyżywienia od najmłodszych dni. Ich widok nierzadko (acz nie bezpośrednio) sprzyja osiąganiu dopłat bezpośrednich z ramienia 500+. Pablo Neruda dostał literackiego Nobla za serię wierszy opiewających ich kształt, kolor i twardawą miękkość w miejscach i sytuacjach (tus pechos jako podmiot liryczny!).
W ciepłe dni są widoczne okiem gołym nawet na ciele ubranym (co jest miłe, sympatyczne, godne i orzeźwiające). Zwłaszcza, gdy zapanuje wolność od niektórych części garderoby. Mama ma takie dni. A Jagienka ma bystre oko:
- Mama, cycki ci wystają jak góry.
I tutaj należy opowiedzieć dziecku o fałdowaniach: kaledońskim, hercyńskim i alpejskim i ustalić, jakie góry ma konkretnie na myśli.


Trudno znaleźć przyzwoite zdjęcie ilustrujące powyższy temat.

wtorek, 12 czerwca 2018

Łowcy.J

Jagienka ma dziedzicznie wgraną aplikację perfekcyjnego ogrywania zawiłych sytuacji damsko-męskich:
- Nie chcę, żeby mnie gonił, więc mu uciekam.
Oczywiście dany „on” momentalnie rusza w pościg, wiedziony instynktem łowcy. Jest w tym atawistyczna prawda przetrwania gatunku i szczypta przedszkolnej elegancji.


"Życie pędzi"
Paulo Coelho



poniedziałek, 11 czerwca 2018

Zginalizna poranna

Poranne weekendowe przewalanki łóżkowe (mające, przynajmniej w teorii, przedłużyć przyjemność z wypoczynku nocnego) kończą się rozbijaniem namiotu z kołdry z nogami rodziców jako pałąkami i palcami u rąk jako szpilkami. Tak powstaje duża trójka bez tropiku, aczkolwiek czasami potrzebne są niewielkie poprawki w naciągu. Jagienka miewa sugestie:
- Mama, wyciągnij nogi i zgnij.
Dzieci wyczuwają instynktownie, że gnicie występuje jakiś czas po wyciągnięciu nóg.


Tymczasem Zosia wybudowała praktyczny namiot salonowy, w którym przespała kilka nocy bez gnicia i wyciągania nóg.

sobota, 9 czerwca 2018

Najprzebiegacze

Dziewczyny odgrzebały stary biedronkowy album ze zwierzętami. Jakże się serce raduje i dusza, gdy oczy widzą córkę najstarszą czytającą średniej! Zwłaszcza, że rodzice mają chwilę dla siebie. I dla najmłodszej. Tak czy siak Zośka radzi sobie coraz sprawniej:
- a teraz „najprzebieglejsze”…
- A co to są najprzebieglejsze? - Jagienka jest uważną słuchaczką i chce zrozumieć sensy i ukryte znaczenia, aczkolwiek ma dużo własnych sugestii – To są te, co najszybciej przebiegają?
Jakby tak się bliżej przyjrzeć tym spryciarzom, to oni faktycznie najszybciej przebiegają. W każdym razie metaforycznie.

środa, 6 czerwca 2018

Energizer

Spuszczenie dzieci z oka grozi wybuchem. Czasami śmiechu.
- Tata! - Jagna z pianą na ustach niesie elektryzującą wieść – Hanka je prąd!
Hanka z miną niewiniątka żuje wtyczkę od odkurzacza. Jak mawiał niejaki Klasyk Gatunku: „skąd te dzieci biorą energię?”.


Jeśli się dba, to silnik wytrzymuje i do 100 lat. Czego życzę. Wszystkim.

niedziela, 20 maja 2018

Córka chałturnika

Sytuacja publiczna, choć CRT w Radomierzycach to jakby nasz ósmy dom. Bywamy, korzystamy, wiemy, gdzie jest toaleta i do połowy personelu mówimy ciocia łamane przez wujek. Tego dnia akurat w tle impreza prywatna, na stołach sałatki, na grillu kiełbasa, w głośnikach disco, na torsach polo. Jagienka zmęczona placem zabaw pragnie ugasić pragnienie:
- Chcę soku! - oznajmia, pokazowo gardząc czystą niegazowaną.
- Nie ma soku – Tata wie, co ma w butelce.
- Ale tam na stołach jest sok!
W pierwszym odruchu Tata reaguje szczerym oburzeniem:
- Ale tam jest impreza!
Jagienka tylko wzrusza ramionami:
- No to idziemy na imprezę.
Dla córki chałturnika wszystkie imprezy są jej.


Tu na ten przykład ekipa na FOPie - czyli Festiwalu Obsceniczniej Piosenki Ambitnej, 2 maja w Szklarskiej Porębie. 

piątek, 18 maja 2018

Kreatorka

Zośka tworzy. Od mebli po poezję. Po kim toto takie?







Rozpiętość zainteresowań ogromna. Jakie studia wybrać????