piątek, 30 maja 2014

Onomastyka

"Onomastyka"

Onomastyka (po angielsku onomastics, po francusku onomastique, a po niemiecku Namenkunde) - to dział językoznawstwa zajmujący się badaniem nazw własnych (czyli onimów), między innymi imionami.
Zosia ma duże zasługi w tej dziedzinie nauki. Przechrzciła koleżankę Matyldę na Motyldę, daleką kuzynkę Anielkę na Aniołkę. Jednak dokonanie koleżanki Igi (jeszcze nieprzechrzczonej) ma znamiona (nomen omen omen nomen!) (eu)geniuszu - przechrzciła ona mianowicie naszą Jagienkę na Ogienkę.
Czad, co?


Ogienka tuż przed zgaszeniem.

czwartek, 29 maja 2014

Bunt

"Bunt"

Bunt jest kolorowy. Sprawdźcie sobie w słowniku niemiecko-polskim.
- Nie chcę chleba! - chleb jest smaczny i wieloziarnisty, z Małej Wsi Dolnej. Zosia jest zołzowata i niezdecydowana ze Studnisk Dolnych.
- A co chcesz? - cierpliwość jest cnotą.
- Chcę chleba!
Kiedyś uważałem się za cnotliwego w kwestii cierpliwość (i cierpliwego w kwestii cnotliwości, ale to inna historia). Potem urodziły mi się dzieci...
- Nie chcesz chleba ale chcesz chleba? - porzućcie logikę wy, którzy próbujecie zrozumieć dziecko, w dodatku płci żeńskiej.
- Tak!
Opary absurdu wnikają przez uszy jak w dym. Jedyną obroną jest atak bezsensem o mocy tysiąc:
- Nie dostaniesz chleba! Dostaniesz chleba!
Kto chlebem wojuje, ten od chleba ginie. Ha, mina Zośki, może nie bezcenna, ale na pewno warta z tysiąc. W każdej walucie.

wtorek, 27 maja 2014

Dzień Matki

"Dzień Matki"

Dzień Matki obchodzi nas uroczyście i z pieśnią na ustach.
- Chodź Zosiu, zaśpiewamy mamie "Sto lat" z okazji Dnia Mamy!
- Nie "Sto lat"!
- A co?
- "Ogórek, ogórek!".
Nie ma lipy. Jest mizeria.  

sobota, 24 maja 2014

Smycz

"Smycz"

Tata w ogródkowym amoku wyrywania swoich frustracji na chwastach orientuje się, że zapomniał smyczy łączącej ze światem zewnętrznym. Ręce zaczynają się trząść, włosy zaczynają się prostować, mózg zaczyna analizować prawdopodobne scenariusze nieprawdopodobnych ofert pracy, które mogły zostać zaproponowane w tym czasie. Jest jeden ratunek - córka, który uczy się myć ręce wodą spływającą z gałązek świerkowych:
- Zosiu, przynieś mi telefon z domu.
Dziecko jest jak Kraków, nie od razu je zbudowano, a w tym przypadku przekonano, ale po kilku przypomnieniach Zośka przynosi (po)żądany przedmiot uzależnienia i nadziei. Z jedną filozoficzną uwagą:
- Proszę tato. Tylko wpadł mi do kałuży po drodze.


poniedziałek, 19 maja 2014

Siostry Targaryen

"Siostry Targaryen"

Dziewczyny w szale destrukcji papieru. Strzępy walają się wszem i wobec ni z tego ni z owego po całej podłodze. Jakby tego było mało, wkracza mama:
- Kto to natargał? - z tonu pytania wynika głębokie pożądanie natychmiastowej odpowiedzi.
- My! - odpowiada Zośka hardo.
- A kto to będzie sprzątał?
- Ty!
Tradycyjny podział ról jest głęboko zakorzeniony w świadomości.

niedziela, 18 maja 2014

Noc Muzeów czyli kura

"Noc Muzeów czyli kura"

Spowiedź dnia poprzedniego, Zośka w konfesjonale, tata po pracy:
- Wczoraj była Noc Muzeów. Graliśmy tam z Przemkiem i z Sebkiem. I przez chwilę z Remikiem.
- A Remik śpiewał na gitarze? - Zośka wierzy, że gitary i Remiki mają dusze i głos.
- Remik grał na gitarze i Przemek też grał na gitarze. Ja grałem na flecie i śpiewałem. A Sebek grał na... - chwila wahania jest znamienna i wskazana w obliczu sprzętu grającego Sebka. Tudzież sprzętu grającego Sebkiem - Sebek grał na zabawkach.
Mama podłapuje, przychodząc z pomocą:
- No, Sebek wziął lalę, nacisnął i ona zrobiła: la la la.
Samokrytycznie pochwalę się, że oboje szybko łapiemy konwencję:
- Tak jest - potwierdzam - A potem wziął misia, nacisnął i miś zrobił: mi mi mi.
Żeby nadążyć za rodzicami, Zosia też musi szybko łapać konwencję. W jej oczach zapalają się lampki, widoczny znak skrzenia się neuronów:
- A potem wziął żabę... - te malutkie neurony muszą się jeszcze ciut dłużej rozgrzewać.
- I jak zrobiła żaba? - podpowiadam.
- Ko ko ko! - ale jak już się rozgrzeją, to poziom abstrakcji sięga tam, gdzie wzrok nie.
- Tak zrobiła żaba? - pytamy z niedowierzaniem i szacunkiem.
W wieku lat trzech myśli się chyba jednak bardziej racjonalnie niż nam się wydaje. Białe jest naprawdę białe a czarne czarne. Przepraszam - afroamerykańskie jest afroamerykańskie.
- Nie, kura zrobiła ko ko. Tak jak Sebek.
Ten Sebek to poliglota normalnie! No i pierwszy wykonawca piosenki o kurze:

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Kura spędza noc w kurniku
musi chodzić spać z kurami
w głowie nosi ptasi móżdżek
i ma pierze pod pachami

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Rano kura grzebie w piachu
aż się wokół kury kurzy
jeśli się za bardzo grzebie
to się na nią kogut wkurzy

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Kogut chodzi za nią dla jaj
nigdy się nie zjawi z różą
kura cierpi na kurzajki
oraz na ślepotę kurzą

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Kura dzioba ma na gębie
i dwie nogi ma i pierze
kura ma czasami kurcze
a czasami lis ją zeżre

Nie zabijaj chłopie kury
bo los kury jest ponury

Jednak kurę pozytywnie
mimo wszystko świat nastraja
bo codziennie regularnie
robi ze wszystkiego jaja






piątek, 16 maja 2014

Sto lat

"Sto lat!"

Zimna Zośka, asmotfera gorąca, świętujemy imieniny.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Zoooosia! - wersja rodzicielsko-autorska na dwa głosy z kadencją (to taki trudny termin muzyczny użyty z okazji zbliżających się wyborów) na koniec brzmi nienajgorzej, przynajmniej jeśli chodzi o formę. Ale treść wzbudza kontrowersje solenizantki:
- Nie, Zosia nie żyje. Jagienka niech żyje!
Nie ma co gadać, życie jest passe. Moda na wampiry, wilkołaki, zombie i innych nieumarłych wśród młodzieży jest, nomen omen, wiecznie żywa.
Szczere i serdeczne życzenia lekkiej ziemi z okazji imienin Zofii!  


Hrabina Jagna Banananananana nadchodzi, aby wysysać owoce żywota... 

Numerologia

"Numerologia"

Liczymy. Zawsze na coś, czasami, choć zbyt rzadko - pieniądze. Przed spaniem akurat dziś liczymy ryby (mimo, że baranów pod dostatkiem, he he, klasyczny śmieszny żart rozluźniający asmotferę) w związku z czytaniem o "10 przyjaznych rybkach", żeby nie powiedzieć 'Ten friendly fish". Dzięki Sylwia za edukacyjny i kolorowy prezent!
Ja liczę po angielsku, bo jako wielokrotny nauczyciel tego języka mam misję tudzież trudno wykorzenialne nawyki, poza tym pozycja literacka jest właśnie w lengłidżu. Zosia liczy po swojemu, dużo prościej:
- Jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden, jeden.
Przy siedmiu rybach, z których jedna przyłącza się do delfinów, aby pohasać po falach, zaczynam zastanawiać się nad analizą i interpretacją. Czy chodzi o to, że wszyscy są równi? Czy chodzi o to, że każda jednostka jest wyjątkowa? Czy chodzi o klasyczną jedność czasu, miejsca i obsady? Czy po prostu Zośka zapomniała, jak jest dwa?
 Poza tym nie jestem pewien czy liczy od góry, czy od dołu.


A teraz coś z zupełnie innej beczki: Tośka, Zośka i wuj Maciej w Izerbejdżanie. 

wtorek, 13 maja 2014

Mowa jest srebrem

"Mowa jest srebrem"

Zośka nabywa geograficznego obycia.
- O, tu jest szpital - zauważa nie bez racji - Tu się urodziła Jagienka.
- Ty też się tu urodziłaś - mówię, bo wiem. Bo widziałem. Bo byłem przy tym.
- No - Zośka potwierdza oczywistą oczywistość.
- Pamiętasz to? - temat świadomości pourodzeniowej jest bardzo ciekawy. Pierwsze wspomnienie, o tym, jak poszedłem na imprezę z tatą, a wróciłem z mamą i tego typu dramatycznie romantyczne historie.
- No pewnie - jeśli chodzi o świadomość, to Zośka jest Buddą w żółtych rajtuzach.
- Pamiętasz, jak wyszłaś z brzucha mamy? - powtarzam się dlatego, że nie ma we mnie wiary. Tłumaczę się zapewne dlatego, że czuję się winny braku wspomnianej - Pamiętasz, jak wtedy płakałaś?
- Nie płakałam, mówiłam - powiedziałem Buddą w żółtych rajtuzach? Jezusem w zielonej sukience!
- A co mówiłaś?
- Że tata pojechał do domu.
Prawda rzadko bywa obiektywna. Wcale nie pojechałem do domu, tylko na występ. Musiałem na pieluchy dla Ciebie zarobić!


niedziela, 11 maja 2014

Trampolina

Czasami dzieciom i mamie odbija. Się. Od membrany.








Cały Czas Świata

"Cały Czas Świata"

Dzieci i Żuliki mają Cały Czas Świata. Dzieci z powodu niedostatków w edukacji i powszechnej nieznajomości pojęcia Pośpiechu oraz dzięki młodzieńczej nadwyżce swobodnej kreatywności. Żuliki - no, tu sprawa jest grubsza. Oni są artystami Wolnego Czasu, co niektórzy przeszli etap Pośpiechu, przezwyciężając go permanentnie i bezlitośnie. Podobnie jak choćby Pablo Picasso, który nauczył się malować wedle obowiązujących norm akademickich swoich czasów, potem oduczył się wszystkiego i zaczął malować po swojemu, tworząc dzieła wiekopomne i rewolucyjne tudzież nowe gatunki w sztuce.
Sulikowskie Żuliki to elita Czasobiorców. Sztukmistrze Wolności na Placu Wolności. Statystycznie nieprzeciętni i nieprzeciętnie statystyczni. Władcy Czterech Wymiarów. Jako, że posiadają Cały Czas Świata, to siłą rzeczy (energii, materii i innych mc kwadratów) uczestniczą w kulturze, co samo w sobie należy do grupy ewenementów (a nawet w tym przypadku do ewene-mętów).
Dzieci też uczestniczą w kulturze. Bo mają Cały Czas Świata i czasami rodziców, którzy konsumują zjawiska produkowane przez artystów.
Dzieci to jedyne stworzenia, które nie odmówią tańca Żulikom. Nie pozwala im na to Wrodzona Niewinność. Cała reszta społeczeństwa jest na to zbyt oburzona i obrzydzona.
Jakież to ćwiczenie tolerancji dla rodziców - widok ich pociech tańczących z Żulikiem na sulikowskim rynku! Zaprawdę powiadam wam, wbrew pozorom, wiele można nauczyć się od tych, którzy mają Cały Czas Świata! Tańcz Zośka!


zdjęcie Damiana Lickindorfa wykonane podczas Trzecich Sulikowskich Mistrzostw Europy w Zupie 2013

sobota, 10 maja 2014

Raj?

"Raj?"

Dzieci to pijawki, od urodzenia naturalnie przyssane do cycków rodzicielskich albo innych naczyń z mlekiem życia. To trochę jak z Niemcami w kontekście Drugiej Wojny Światowej -nie można ich za to ciągle karać, ale warto pamiętać i przypominać. Mama spełnia patriotyczny obowiązek, śpiewając Jagience na mniej lub bardziej (zależy komu) znaną melodię:
- Ty pijawko! Ty pijawko! Ty pijawko!
Znana melodia plus nieskomplikowany tekst z głębokim przesłaniem to gwarantowany przebój. Chyba, że ktoś nie dosłyszy:
- Ty i jabłko! Ty i jabłko! Ty i jabłko!
Zosia zmienia treść, pozostając w formie. O czym jest teraz ta piosenka? Czyżby Adam śpiewał Ewie, co mu zostało po raju?
Tak czy siak wszystko kończy się i zaczyna na pijawkach. Natura kołem się toczy.

  

sobota, 3 maja 2014

Sieć globalnych połączeń

      "Sieć globalnych połączeń"

Scena łaziebna. Zośka przykłada słuchawkę prysznicową do ucha i wykręca numer kurkiem z zimną wodą.
- Gdzie dzwonisz Zosiu? - mama opowiada się za pełną inwigilacją poczty, telefonów i smsów do wieku lat pięciu. Zosia póki co współpracuje:
- Do Mongolii. Halo? Mongolia? Cześć. No. To na razie!
To był albo szybki kontrolny telefon, mający na celu sprawdzenie możliwości globalnych łączy albo szyfr. Założę się, że nie chciała rozmawiać przy świadkach.
Ciekawe, czy często tak dzwoni? Rachunek pewnie i tak przyjdzie pocztą.
Tak czy siak balszaja tiechnika, jak mawiają Mongołowie.  

czwartek, 1 maja 2014

Śniadanie prawdziwie rodzinne

"Śniadanie prawdziwie rodzinne"

Scena śniadaniowo-świąteczna. Nie spieszymy się z pochłanianiem kilokalorii, w menu m.in. świeża rukola z ogródka, wędzona makrela i czas na żarty.
- Zosiu, chcesz ciocię Rybę? - to jest jeden ze wspomnianych żartów (gdyby ktoś nie zauważył). A ciocia Ryba to Gośka K., znana tym i owym, mniej znana tamtym.
Żart żre, Zosia też, nastrój dopisuje. Do makreli kromka chleba żytniego z żurawiną (takie pyszne cuda pieką w Małej Wsi Dolnej). Szare komórki dostają zastrzyk energii, energia potrzebuje ujścia:
- Ciocia Ryba i wujek Żurawina - wypala Zosia z takiego nienacka, że rukola wychodzi mamie i tacie nosem i nadaje się już tylko na kompost.
 Czas na żarty nierozerwalnie łączy się z czasem nażartym. Szwagier Twarożek świadkiem.