poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Luz i relaks

Sezon wakacyjny w pełni. Luz, relaks, odprężenie, słodkie nieróbstwo i smakowita bezmyślność.

Po siedmiu godzinach prowadzenia auta w sympatycznym trzydziestopięciostopniowym chłodzie po prawie pustych wakacyjnych europejskich autostradach czas rozbić namiot. Luz i relaks – roczna Hanka spieszy z pomocą, przy okazji rozprostowując zdrętwiałe nóżki i inicjując nową świecką tradycję - roznoszenie śledzi po kempingu w darze powitalnym dla przyszłych sąsiadów. Zośka i Jagna kontynuują rozpoczętą w aucie filozoficzną dysputę o przynależności plastikowego konika. Temperatura dyskusji sięga zenitu, decybele też, ręce rwą się do czynów.

Namiot rozbity mimo Hanki upartych prób owinięcia się w tropik w ramach jakiegoś artystycznego happeningu.

Czas na kolację. Luz i relaks. Trzeba tylko przypilnować, żeby Hanka nie przewróciła maszynki do gotowania, nie wylała wody i nie wdepnęła w kanapki z serkiem i nie zamoczyła ubrań w herbacie. Trzeba też znaleźć Zośkę i Jagienkę, które rozpierzchły się gdzieś w poszukiwaniu czegoś. W trakcie posiłku gramy w zabawną grę zręcznościową – usuwanie Hance sztućców i zastawy spod nóg i rąk. Hanka jest wmontowana niebywale, próbuje sięgnąć wszystkiego i rzucić za siebie tradycyjnie prawą ręką przez lewe ramię, odczyniając wszelkie złe uroki jakie mogą czyhać na nas w okolicznych lasach.

Luz i relaks. Po kolacji zmywanie naczyń i ciał oraz kontynuacja gry zręcznościowej na wyższym poziomie – rozgrzana Hanka wybiega na kemping i kluczy alejkami w poszukiwaniu wyjścia. Nasze zadanie polega na ratowaniu jej przed psami, dziećmi, samochodami i gorącymi grillami.

Podobno pożywienie spożywane w ruchu nie zawiera w ogóle kalorii. To dobrze, bo musimy dojeść po niezadowolonej z ogólnej jakości kanapek Jagience.

Luz i relaks. Jeszcze tylko położyć dzieci spać. Ale najpierw trzeba je znaleźć i przekonać, że mimo tego, że jest jasno, jest już noc. I że powinny być zmęczone siedzeniem w aucie przez cały dzień. I że bieganie po kempingu wcale nie jest fajną zabawą.

Luz i relaks. A dodatkowo jeszcze – ile można zobaczyć! Ja osobiście, jak playmaker w NBA – widzę wszystko, przez cały czas i mogę wykonać precyzyjną asystę, przebierając pieluchę, chroniąc przed utonięciem, zsunięciem się z klifu w dodatku częstując świeżo zerwanymi dojrzałymi jeżynami.

A w nocy, kiedy już dzieci jakimś cudem padną, po przeczytaniu im siedmiu długich bajek, zamykam na chwilę odprężone oczęta i przeżywam to wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze, i jeszcze….
Piwo nie pomaga, gdyby ktoś pytał. Ale cóż, luz i relaks.


Miałem ze sobą książkę do poczytania na wakacjach. Nawet jej nie wyciągnąłem z plecaka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz