"Rejs"
Rozstanie jest bliskie.
Pijana w sztok wrażeniami dnia
Jagienka postanawia urwać się z matką z imprezy w Rudzicy aby, ulegając
przerażającej sile nałogu, nachlać się mleka przed mocno
przereklamowanym spaniem. My z Zosią mamy pozwolenie na dyspensę,
czyli możemy zostać dłużej, a do domu podwiezie nas pan Tadeusz.
Córkę, prawie trzyletnią,
poinformować należy należycie:
- Zosiu, mama jedzie do domu z
Jagienką, a my wrócimy z Tadkiem.
Oczy Zośki zapalają się jak
latarnie morskie:
- Statkiem?! Tak, statkiem!!!
Na obietnicach można nieźle
popłynąć. I potem znowu będzie, że tata bujał.
Normalnie rzygać się chce.
retrospekcja:
Ciut ponadroczna Zośka wracała z
rodzicami promikiem z wysp Arran na niemal stały irlandzki ląd.
Sztorm miał siłę śpiewu Klenczona, acz mimo rzutów promem na
przestwór oceanu nikt na pokładzie nie wołał ani nie vomitował.
Ludzie, choć z pęcherzami pełnymi nadziei, to na wszelki wypadek
żegnali się z życiem, załoga próbowała grać chojraków, mama
się modliła, tata śpiewał szanty. Wszystko dla zabicia strachu.
Zośka spała.
Od tej przygody mama poprzysięgła
nie wsiadać na środki transportu nawodnego.
Możliwe, że tego wieczoru
spłodziliśmy Jagienkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz