"Gra"
Scena namiotowa. Tudzież quasi,
chociaż dla Zośki i Jagienki namiot zrobiony z koca na łóżeczku
jest namiotem prawdziwym do szpiku śledzi nie wbitych w podłogę. W
namiocie, jak to w namiocie - można spać albo grać w karty. Wybór
jest oczywisty, aczkolwiek gra Jagienki polega głównie na
ślinieniu waleta.
Niektóre teksty, proszę
wysokiego sądu, są kontrowersyjne mimo oczywistej oczywistości
kryształowej niewinności podmiotów i przedmiotów
zaangażowanych.
Zaciekawieni rodzice nie wnikają w
szczegóły. Liczy się czas wolny uzyskany dzięki temu, że
siedziały w rzeczonym namiocie jakieś 45 minut. Cud-miód,
wartość dodana, raj na ziemi, wieczne odpoczywanie. Niemalże.
Minęło, jak z bicza strzelił.
- Grałyście w karty? - pytanie dla
zagajenia rozmowy jest tylko pytaniem.
- Tak - Zośka przejmuje rolę
rzecznika prasowego małych dziewczynek.
- A kto wygrał? - tata, człowiek,
który uwielbia rywalizować, chce wiedzieć.
- Zosia wygrała. I Jagienka wygrała -
odpowiedź jest tylko odpowiedzią. Tak?!
Po krótkiej chwili oblewa mnie
fala świadomości. Nie otrząsam się, nurkuję, chłonę ożywczą
wilgoć zrozumienia.
Wszyscy jesteśmy wygrani w tej
rozgrywce. A pamiętasz kochanie te 45 minut wolnego?