niedziela, 15 października 2017

Wielki Duch

Niedzielny holokauścik w ogródku. Ogród, który żywi nas od paru dobrych miesięcy i miał jeszcze żywić przez czas dłuższy został nawiedzony przez plagę gąsienic. Na topinambury zapraszamy niewątpliwie, ale jarmuż, na który też mieliśmy zapraszać i przedwcześnie ogłaszaliśmy się potentatami na rynku tegoż hipsterskiego warzywa, przestał rosnąć a zaczął ginąć masowo pożerany przez plagę.
Na szczęście dzieci mają swoje kanały przepływu informacji i Zosia przy wizycie w sklepie stwierdziła, że widziała opryski przy pomocy Coca-Coli. Zaufałem dziecku i intuicji, nabyłem płyn ów w szlachetnym celu i od rana robiliśmy opryski metodą domową przy pomocy niewykwalifikowanej małoletniej siły roboczej. Oczywiście po krótkim przeszkoleniu i wstępie ideologicznym. Wnioskując z wicia się gąsienic Coca-Cola jest trucizną, gąsienice padały jak muchy, muchy zlatywały się jak do miodu a niedługo mam nadzieję będziemy spożywać jarmuż o smaku colowym.
Jakież wzruszenie ogarnęło mój pełen żądzy mordu umysł, gdy usłyszałem Jagienkę szepczącą do jarmużowych skrytożerców:
- Przepraszamy, ale to nasze jedzenie, nie chcemy was zabijać, ale musimy.
Toż to jak żywa modlitwa Indian do zabitego bizona. Czuję, że mały krok w dobrą stronę w wychowaniu dzieci został wykonany. Żeby tylko jeszcze Jagienka chciała jeść ten jarmuż.

1 komentarz:

  1. Kolegi córeczka, chcąc ratować włochatą gąsienicę wzięła ją w łapki, i przeniosła ze ścieżki rowerowej gdzieś na trawę. Pogłaskała, potuliła oczywiście. Krótko przed północą z łapkami spuchniętymi jak małe chlebki przemierzała szpitalne oddziały na rączkach spanikowanych rodziców. Po zaordynowaniu czegoś tam opuchlizna zeszła nad ranem....

    OdpowiedzUsuń