czwartek, 1 listopada 2018

Material girl

Jesień w szarościach swoich sprzyja romantycznym nastrojom o poranku w drodze do przedszkola pajęczynami rosą pokrytymi w blasku wschodzącego słońca niewątpliwie usianej. I nagle strzał jak z armaty:
- Tata, ja sobie muszę kupić suknię ślubną – o rany, Jagienka planuje długofalowo. Oby wystarczająco długofalowo.
- A po co ci suknia ślubna, wychodzisz za mąż? - klasyczne pytanie ojca skierowane do córki, zabarwione ironią, podszyte strachem i obleczone nadzieją, że to tylko żart.
- No pewnie – Jagienka jest naturalna jak świeżo wyciskany sok z własnych jabłek.
- A za kogo? - im dalej w las, tym bardziej drżą liście.
- Jeszcze nie wiem. Może za Tomka, albo Kacpra – ufff, to jednak pewnie jeszcze chwilę potrwa. Można poteoretyzować:
- A jaki ten twój przyszły mąż musi być?
- No… Mądry, silny, ładny i bogaty.
Zestaw obowiązkowy jakby w porządku. W dodatku element ekonomiczny uwzględniony… Ale Tata musi drążyć, no musi, jakby technikum górnicze skończył:
- Ale po co bogaty?
Czyżbym ja szczęścia córki nie pragnął?! Na szczęście Jagienka kobiecą intuicją wyczuwa zależności i możliwości:
- No bo bogaty to ładny, no nie?
Podejrzewam, że ilość zer na koncie bardzo upiększa. Niestety, nie mam doświadczeń.


Tymczasem Zosia robi mi konkurencję. Ma wypasioną okładkę, w dodatku wprowadziła do swojej historii jakąś postać fikcyjną! Szykuje się bestseller.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz