Umysł dziecka wędruje po
ścieżkach nieznanym dorosłym. W zasadzie głównie po bezdrożach
i poboczach. Czasami, pod naciskiem silnej motywacji wraca na szlak:
- Zosiu, pójdziemy do kina,
jeśli zdążymy. A zdążymy, jak szybko zjemy zupę.
- Hm, no to zjedzmy w małych
miskach. I dużymi łyżkami.
Kiedy już tenże niewielki
wagą, ale silnie pofałdowany umysł wróci na szlak, to pędzi jak
błyskawica najkrótszą drogą. Jak mawiał mój dziadek: "Moskwa
- Woroneż, już nie dogonisz".
To tli się w oczach. Czasami wręcz płonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz