"Zołza"
Zosia to Zołza. Jakby ktoś miał
miał wątpliwości, to chętnie wypożyczymy ją na parę dni.
Niewiernych Tomaszów zapraszamy gromadnie w dni robocze i łykendy.
Na parę godzin chociaż. Nikt?
Fakt, Zosia ma dobre momenty - to te
utrwalane w poniższej namiastce literatury. Był na przykład moment
rozmowy o miłości:
- Zosia kocha mamę? - mama ma potrzebę
bycia informowaną w kwestiach uczuciowych.
- Nie! - Zosia ma potrzebę negacji
wszystkiego a zwłaszcza wszystkich. A szczególnie zwłaszcza
wszystkich rodziców.
- Nie? - mama jest prawie autentycznie
zdziwiona - A kogo Zosia kocha?
- Zosia kocha tatę!
Normalnie czułbym się wspaniale i w
pięćdziesięciu procentach wyróżniony, ale jeszcze przed chwilą
zołzowatość brała wysoką i stromą górę nad zośkowatością.
Mam potrzebę to wyrazić:
- Ale mi jest trudno kochać taką
Zołzę!
Zośka ma dar przekonywania:
- Kochaj Zołzę tato!
Mam problem i jednocześnie potrzebę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz