piątek, 21 marca 2014

Zołza

 "Zołza"

Zosia to Zołza. Jakby ktoś miał miał wątpliwości, to chętnie wypożyczymy ją na parę dni. Niewiernych Tomaszów zapraszamy gromadnie w dni robocze i łykendy.
Na parę godzin chociaż. Nikt?
Fakt, Zosia ma dobre momenty - to te utrwalane w poniższej namiastce literatury. Był na przykład moment rozmowy o miłości:
- Zosia kocha mamę? - mama ma potrzebę bycia informowaną w kwestiach uczuciowych.
- Nie! - Zosia ma potrzebę negacji wszystkiego a zwłaszcza wszystkich. A szczególnie zwłaszcza wszystkich rodziców.
- Nie? - mama jest prawie autentycznie zdziwiona - A kogo Zosia kocha?
- Zosia kocha tatę!
Normalnie czułbym się wspaniale i w pięćdziesięciu procentach wyróżniony, ale jeszcze przed chwilą zołzowatość brała wysoką i stromą górę nad zośkowatością. Mam potrzebę to wyrazić:
- Ale mi jest trudno kochać taką Zołzę!
Zośka ma dar przekonywania:
- Kochaj Zołzę tato!
 Mam problem i jednocześnie potrzebę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz