Do tego dochodzą obszerne fragmenty bajek recytowane z dokładnością do znaku przestankowego w interpretacji albo piosenki improwizowane, wyuczone tudzież zasłyszane. Pół biedy kiedy leci klasyka dziecięca, ale już sięgające wyżyn poezji i muzycznie nie do ruszenia opowieści o tej co tańczy dla mnie (ewidentnie podłapane na zajęciach tanecznych w przedszkolu, dziecko się edukuje do życia w społeczeństwie i uodparnia na wrażliwość) po dwudziestym wysłuchaniu powodują odpadanie szkliwa z zębów.
Nie dziwota, że Mama i Tata mają kłopoty z uszami. Reakcja obronna organizmu.
Bywa, że temat słowotoku jest żywcem jak z Tomasza z Akwinu zdjęty:
- A czy w niebie są domy?
- A czy tam jest ciepło?
- A czy dziadek Janek żyje skoro umarł?
- Tata, a ksiądz to taki nowy Jezus?
- Mama, a ten Piłak od Jezusa to on był ostry i miał takie zęby?
A potem Jagienkę dopada sen i powietrze napełnia się ciszą.
Hanka jest zafascynowana krasomówstwem siostry i wygląda na to, że chce pójść w jej ślady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz