W tym momencie sugerujemy, co baba miała i gdzie sobie to wsadziła, oczywiście przy założeniu, że baba miała jakieś okazy zoologiczne i wsadzała je do miejsc, w które można, przy odrobinie wysiłku, coś wsadzić.
Tak, wiem, że przy odrobinie wysiłku można wsadzić wszystko wszędzie.
Wczorajsza trasa Pieńsk- Studniska Dolne ujawniła, że baba miała żyrafę i wsadziła ją na szafę, że miała pawiana i wsadziła do siana, kurę wsadziła w dziurę i tak dalej. Wielki entuzjazm Jagienki wzbudził fakt, że miała baba owsika i wsadziła do nocnika a wróbelka do kibelka. Nurt fekaistyczny w humorze nie wygasa. Zosia pociągnęła temat rekina, z którym baba poszła do kina. Tata zasugerował, że oglądali tam „Szczęki” i wydawali dźwięki. A potem można było zacytować motyw z wyżej wspomnianego filmu, skomponowany przez Johna Williamsa (swoją drogą ma chłop talent do wpadających w ucho melodii) i opowiedzieć o żarłaczach, rekinach tygrysich i innych młotach. Nigdy nie jest za wcześnie na edukację.
Walory są niewątpliwe. Wczoraj przerobiliśmy po łebkach faunę światową, ale podejrzewam, że w dłuższej trasie trzeba by zahaczyć o drobnoustroje, bezkręgowce mórz arktycznych i gryzonie Ameryki Południowej. I moglibyśmy je sobie wsadzić.
Jazda autem z dziećmi to niezła jazda, no nie?
Walory są niewątpliwe. Wczoraj przerobiliśmy po łebkach faunę światową, ale podejrzewam, że w dłuższej trasie trzeba by zahaczyć o drobnoustroje, bezkręgowce mórz arktycznych i gryzonie Ameryki Południowej. I moglibyśmy je sobie wsadzić.
Jazda autem z dziećmi to niezła jazda, no nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz