czwartek, 28 listopada 2013

Wyjście z sytuacji

"Wyjście z sytuacji"

Scena wyjściowa. Jak w polskim filmie, przedłużona do granic wytrzymałości części wychodzących (w przypadku polskiego filmu dotyczy to często wychodzących z kina):
- Zosiu, pospiesz się, nie mamy czasu!
Zosia ma:
- Czytam książkę!
Czasami w jednym słowie można zawrzeć więcej treści niż w niejednej książce. Ale to słowo, będąc nawet nazwą własną, musi być w wołaczu, najlepiej liczby pojedynczej:
- Zosiu!!!
To nie jest tak, że dziecko nie rozumie przekazu werbalnego i niewerbalnego. Ono nas, jak to ujmują socjologowie i psychologowie (a przynajmniej niektórzy z nich), olewa:
- Czytam!
Do buntu dwuipółlatka trzeba się mentalnie przygotować - najlepiej spędzić pół roku na Paharganju w New Delhi, opędzając się od tysięcy żebraków i milionów handlarzy. W takich przypadkach są dwa wyjścia - albo popaść w obłęd albo zyskać boski spokój .Nie ma innego wyjścia. A'propos wyjść:
- Zosia, wychodzimy!
Granice potrafią się przesuwać, wiem, co mówię, mieszkam na Ziemiach Odzyskanych. Zosia łaskawie postanawia nie doprowadzać do naszej małej konferencji poczdamskiej ale chce zachować twarz. Kartkuje dzieła zebrane pod hasłem "Poczytaj mi mamo" (księga pierwsza, 278 stron) w tempie ekspresowym i czyta:
- Była sobie krówka i spotkała owieczkę. Koniec.
Można? Można. Na poczekaniu - dwójka bohaterów, spotkanie, dramat. Początek, rozwinięcie i pointa. Jedno zdanie. Zazdroszczę talentu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz