Muszę się do czegoś przyznać: lubimy słuchać „Króla Bula”. Jan Kobuszewski w roli głównej śmieszy, tumani, przestrasza. Ale głównie śmieszy. I czasami edukuje, pośrednio, wprowadzając w środowisko słowa i zwroty do wyjaśnienia.
- Tata, co to są insygnia królewskie? - Tata lubi takie pytania, bo wtedy może popisać się wiedzą albo fantazją. Czasami jednym i drugim. Albo męczyć się ze znalezieniem synonimu słowa „insygnia”. Ale jako, że Zosia czeka, Tata przechodzi do konkretu:
- Insygnia królewskie to berło, korona…
W tym momencie wkracza Hania z całą mocą dwu-i-półrocznej charyzmy, naładowana po uszy przekazem medialnym z pewnością siebie godną religijnego przywódcy wykrzykuje uroczo zmiękczając poszczególne wyrazy:
- To jest korona wirusa!
Jakby ktoś miał wątpliwości.
Skorupki za młodu nasiąkają jak te gąbki.